Funkcjonariusze dolnośląskiej Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) przejęli 4 tys. płynów służących do napełniania e-papierosó... » Spektakl „Teatru...
Dlaczego nie tolerujemy „obcych”, a inność traktujemy jak zagrożenie? To pytanie zadają aktorzy „Teatru ze Świetną Nazwą”... » Matczyna emerytura wyż...
Niecałe 60 tysięcy osób dostaje „matczyną emeryturę” z ZUS-u Maksymalna kwota comiesięcznych wypłat z ZUS - wynosi od marca te... » Filmowa wiosna w kinac...
Sieć kin Helios zaprasza kinomanów na najnowsze premiery i nie tylko! W nadchodzącym tygodniu na wielkie ekrany wchodzą między innymi dwie... »
Data dodania: 28 kwietnia 2015 — Kategoria: Wiadomości
Trudne 100 dni .... rozmowa z radnymi Barbarą Skórzewską i Pawłem Łukasiewiczem Radni klubu „Razem dla Gminy", w obszernej rozmowie, ujawniają kulisy dotychczasowych działań w Radzie Gminy Lubin oraz „współpracy" z wójtem gminy Lubin
wstęp od redakcji:
Minęło ponad 100 dni od czasu wyboru i złożenia ślubowania przez nową Radę Gminy Lubin, to tradycyjnie pierwszy moment by podsumować dotychczasowe działania i podzielić się z czytelnikami opiniami na temat gminy i jej problemów.
Zapytaliśmy dwoje radnych: Barbarę Skórzewską, przewodnicząca klubu „Razem dla Gminy" oraz Pawła Łukasiewicza, wiceprzewodniczącego Rady Gminy, jak oceniają pierwsze miesiące pracy w radzie i współpracy z wójtem gminy. (całość artykułu, którego fragment ukazał się w prasie)
Redakcja: Jakie były Państwa plany i oczekiwania odnośnie rozpoczynającej się właśnie kadencji Rady Gminy Lubin ?
Barbara Skórzewską: Rzeczywistość, której doświadczam w Radzie Gminy, a moje oczekiwania i wyobrażenia o pracy radnego, nijak do siebie nie przystają.
Pierwsze to co mnie uderzyło już na początku to brak szkoleń dla radnych. Rzecz wydawałoby się dziś zupełnie oczywista. Oczekiwałam odrobiny życzliwości i pomocy w przygotowaniu radnych do pełnienia, dla wielu z nas nowej funkcji, czyli szkoleń właśnie. Tylko dwóch na piętnastu radnych ma w tej materii doświadczenie.Nic z tego! Wójt uznał, że nie ma takiego obowiązku, więc sami, po omacku przedzieramy się przez gąszcz przepisów, ustaw, procedur. Nikt nam niczego nie ułatwia.
Druga sprawa, obowiązuje fatalna zasada "szybko i po łebkach". Praca w trybie sesji nadzwyczajnych, zwoływanych co i raz przez wójta, nie pozwala nam przygotować się solidnie do opiniowania projektów uchwał i podejmowania wyważonych decyzji. Wciąż pracujemy w tempie expresowym, po łebkach i na wczoraj. W żadnym razie nie sprzyja to dobrej pracy.
Trzecia rzecz, chce się nas na siłę przekonać, że „radny nie jest od myślenia"! Mam wrażenie, że tuż po wyborze na radną powinnam była „odwiesić rozum na haku", a na sesje przychodzić tylko po to, by podnosić rękę, głosować w każdej sprawie „za" - zupełnie bez dociekania dlaczego?, jakie będę tego konsekwencje.
Po czwarte, wszechobecna „dyktatura" w relacjach Wójt Gminy - Rada Gminy. Jestem przyzwyczajona w pracy w organizacjach pozarządowych do kolegialnego podejmowania decyzji, wcześniejszego analizowania pomysłów i projektów pod kątem ich wartości, kosztów i rezultatów społecznych. Dzisiaj czuję się przymuszana do przyjmowania z góry i na szybko jedynego, jakoby racjonalnego, a przedstawianego w formie dyktatu argumentu typu „ jedynie pan wójt ma dobry pomysł" czyli nie dyskutować, głosować!
Piąta sprawa, której doświadczam jako radna to naginanie prawa ocierające się wręcz, w mojej ocenie, o „bezprawie". Wierzyłam, że decyzje dotyczące wydawania pieniędzy publicznych, podejmowane są odpowiedzialnie, rozważnie i sprawiedliwie w stosunku do wszystkich mieszkańców gminy i ich potrzeb, a przede wszystkim zgodnie z obowiązującym prawem. I tu też niestety mocno się rozczarowałam, bowiem szacunku dla prawa i procedur na co dzień nie widzę.
Redakcja: Jak zapatrywaliście się na rozpoczynającą się współpracę z nowym wójtem - człowiekiem, który już podczas kampanii wyborczej wzbudzał skrajne emocje i liczne kontrowersje - z jednej strony szeroko promował hasło bezproblemowej „współpracy z gminą miejską" a z drugiej, nie bez podstaw, określany był mianem „likwidatora gminy Lubin" ? Mieliście Państwo obawy ?
Paweł Łukasiewicz: Panie redaktorze - z zasady daleki jestem od oceniania ludzi zanim kogoś dobrze, nie poznam. Uważam, że każdemu należy się szansa - nawet jeśli nie do końca podzielam jego poglądy. Poza tym wierzę w demokrację: tak jak ja zostałem wybrany przez mieszkańców, aby ich reprezentować, tak i mieszkańcy zadecydowali, kto ma być wójtem naszej gminy. To jest poza dyskusją. Mam duży szacunek dla wójta, a jeszcze bardziej dla jego wyborców, lecz jednocześnie oczekuję tego samego w stosunku do mojej osoby oraz wszystkich radnych niezależnie z jakiego komitetu byli wybrani. Proszę mi wierzyć - niczego innego nie pragnę jak tylko wzajemnego porozumienia i partnerskiej współpracy dla dobra mieszkańców Gminy Lubin.
więcej na stronie: lubingmina.pl
(źródło: Klub Radnych "Razem dla Gminy" lubingmina.pl)
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!