Wczoraj cytowaliśmy list czytelniczki na temat traktowania pasażerów, w tym dzieci, przez jednego z kierowców autobusu miejskiego linii nr 4. Wracamy do tematu za sprawą informacji uzyskanych od Policji i pracownika PKS.

Dyspozytor PKS poinformował Kierownika dz. Przewozów w PKS, że kierowca autobusu linii nr 4 ma jakiś problem na przystanku Kościuszki Paderewskiego.

Pracownik PKS w Lubinie Kierownik dz. Przewozów PKS, Piotr Grzegorzewski zaraz po otrzymanej od dyspozytora informacji udał się na miejsce zdarzenia. Do zdarzenia został wezwany również patrol Policji.

- Opisano mnie jako dyspozytora. Ja się przedstawiłem z imienia i nazwiska, że jestem Kierownikiem Działu Przewozów jednak nie dano mi dojść do głosu. Delikatnie mówiąc wycofałem się. Agresja była tak duża, że zaczynałem się bać o swoje własne bezpieczeństwo - mówi Piotr Grzegorzewski.
Kierowca siedział na trawniku i twierdził, że się bardzo źle czuje. Kierownik dz. Przewozów już na miejscu próbował podjąć rozmowę z Państwem, którzy się najbardziej awanturowali oraz nauczycielką, która powiedziała, że kierowca bardzo się zdenerwował.

- Nauczycielka wpuściła dzieci do autobusu, jedno z dzieci, cierpiące na autyzm, przestraszyło się, nie chciało wsiąść do autobusu i uciekło jej poza przystanek. Kierowca faktycznie zamknął drzwi i już zamierzał odjeżdżać w tym momencie ta Pani podeszła do środkowych drzwi i zastukała w nie pięścią. Ludzie krzyknęli, że jeszcze ktoś wsiada i żeby otworzyć drzwi. Kierowca otworzył drzwi i zwrócił uwagę opiekunce dzieci, że powinna inaczej się tymi dziećmi opiekować. Moim zdaniem nie powinien zwracać uwagi. I stało się. Ta uwaga kierowcy wywołała agresję współpasażerów. Próbowałem rozmawiać z ludźmi, którzy byli najbardziej agresywni, jednak nie dało się. Poprosiłem, więc kolegę, aby zabrał kierowcę na zajezdnię i przywiózł kierowcę na zastępstwo, żeby autobus mógł dalej kursować. W między czasie przyjechała Policja, która podjęła interwencję - rozmawiała z kierowcą, nauczycielką oraz pozostałymi pasażerami jak również agresywną parą. - Mówi Piotr Grzegorzewski i dodaje - Moim zdaniem cała ta sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale agresja pasażerów była tak duża, że nie dało się rozmawiać. Policjanci, którzy przyjechali na interwencję zachowali się bardzo profesjonalnie, próbowali załagodzić całą tą sytuację. Było trudno.

- Jeżeli chodzi o tego kierowcę to nie mamy z nim żadnych problemów, jest to zdyscyplinowany kierowca, nigdy nie miał takiej sytuacji. Kierowca był bardzo zdenerwowany całą ta sytuacją i nie był w stanie dalej prowadzić autobusu. - dodaje.

- Na miejsce zdarzenia pojechał patrol Policji. Sytuacja wyglądała następująco - mówi Jan Pociecha, rzecznik lubińskiej Policji - Do autobusu wsiadała pani nauczycielka z grupą około dwudziestu paru dzieci. Wśród tych dzieci było dziecko z autyzmem, które nie chciało wsiąść do autobusu i uciekło tej pani. Nauczycielka poszła za dzieckiem, kierowca spojrzał w lusterko, nikogo nie było, zaczął, więc zamykać drzwi, pasażerowie zaczęli krzyczeć, więc kierowca ponownie otworzył drzwi. Zwrócił uwagę nauczycielce i w tym momencie zaczęła się cała ta awantura w autobusie. Według słów interweniującego Policjanta pasażerowie zachowywali się bardzo agresywnie, kierowca zdenerwował się i wystraszył. Wysiadł z autobusu, po jakimś czasie wsiadł do samochodu kolegi, który akurat tamtędy jechał. Można powiedzieć w cudzysłowie, że bał się dosłownie linczu, tak to wyglądało z jego strony - relacjonuje Jan Pociecha - Kiedy jednak kierowca zobaczył, że podjeżdża radiowóz wrócił na miejsce. Patrol rozmawiał z nauczycielką, nie ma ona żadnych pretensji do kierowcy. Policjanci rozmawiali również z innymi pasażerami jak i kierowcą autobusu.

- Kierowca autobusu był tak zdenerwowany całą tą sytuacją, że jak powiedział Policjantom, nie był w stanie prowadzić dalej pojazdu, w związku z tym podstawiono innego kierowcę i autobus pojechał dalej swoją trasą.

Foto D.R.

Napisz komentarz!