Wtorek, 19 marca 2024 r.   Imieniny: Józefa, Bogdana, Laili
Witaj, Społecznosć Lubina gość! Zarejestruj się lub Zaloguj do serwisu | Ilość osób online 47

Portal Lubina


UWAGA! Ten serwis uzywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegladarki oznacza zgode na to) ->>


Fotowoltaika Lubin

Wiadomości z Lubina
Pierwsi motocykliści rozpoczęli już sezon – uważajmy na drogach! Pierwsi motocykliści r...
Wiosenna aura sprawiła, że na drogach widać coraz więcej motocyklistów. Warto pamiętać dla własnego bezpieczeństwa, że zanim wyjedzie się ... »Chirurgia laparoskopowa w weterynarii - UPWr pionierem Chirurgia laparoskopow...
Studenci Wydziału Medycyny Weterynaryjnej UPWr mają do dyspozycji aparaturę, dzięki której mogą uczyć się chirurgii laparoskopowej - stoso... »Rozpoczęły się nasadzenia lasów w Hucie Miedzi Głogów Rozpoczęły się nasadze...
140 tys. sadzonek drzew i krzewów leśnych – Huta Miedzi Głogów po raz kolejny rozpoczęła nasadzenia lasów na swoich te... »POLICJANCI PRZESTRZEGAJĄ SENIORÓW PRZED OSZUSTAMI. POLICJANCI PRZESTRZEGA...
Oszuści wymyślają wciąż to nowe metody, by się wzbogacić. Niestety często tak się dzieje kosztem niewinnych, starszych osób. Nie bądźmy ob... »

» archiwum wiadomości


Twoja wyszukiwarka

Zdrowie
Edukacja
Miasto
Lokale

Czy wiesz, że...?
Czy wiesz, że?...30.06.2000 Nagrodę Miasta Lubina otrzymał ks. Kazimierz Pracownik - czek na kwotę 10000 zł

Magazyn elubin.pl



Tanie części zamienne w Ucando



polec prawnika.pl

silesianseo.pll






Wiadomosci z Lubina i okolic
Opowieści o ludziach: Śmierć klezmera
Data dodania: 16 czerwca 2018 — Kategoria: Wiadomości

Opowieści o ludziach: Śmierć klezmera

    Nad grobem dźwięki i obrazy przesuwają się same. Ile to już lat? Pewnie dlatego jest to świat pożółkłych fotografii... Na parkiecie kręci się kilkanaście par. Nastrojowe światło i cienie skaczące po sukniach... Subtelna muzyka, ciepły głos solisty... I twarze. Zadumane, uśmiechnięte, a tuż obok poważne i smutne. Tańczą ludzkie marzenia, bo oto zwyczajni ludzie bawią się na dancingu. Tylko pałker szaleje. Dzięki niemu akordy stają się mocniejsze, bardziej wyraziste. Dudnią kotły, puka werbel, drżą czynele. Dalej widać jedynie pałki fruwające w szalonym tańcu. Cos mi każe wstać... No, tak - charakterystyczny gest powitania, oczko i ekstra uśmiech. Cały Niuniek.

W czasach, gdy granie w knajpach było zajęciem bardzo opłacalnym, Zenon R. żył sobie jak pączek w maśle. Tym bardziej, że nie miał zbyt wygórowanych potrzeb. Wystarczyło trochę grosza, dobre towarzystwo i kilka drobiazgów w domu. A życie? - To magiczny świat knajpy, w którym on, Zenon R., robił za gwiazdę. Ludzie poklepywali go po plecach, zapraszali do stolika, stawiali kolejkę. Ot, żywot klezmera.

Zenon R. znany był w Lubinie z różnych figli. Taki już był charakterny chłop z fantazją. Dlatego też nigdy nie brakowało chętnych do  zapraszania sympatycznego perkusisty... A jak się wszyscy cieszyli, gdy Zenon R. wymyślał te swoje żarty,  jak się cieszyli... Z ochotą przy tym wyciągali szmal, by zamówić następną kolejkę.

Oczywiście Zenon R. dbał również o swoją kieszeń. Rzadko kiedy dał się oszukać. A życzenia przesyłał tylko za pieniądze. Za kielicha mógł jedynie sypnąć dowcipem. Miał zatem styl. Tak przynajmniej ludzie mówili.

Ale gdzieś tam w środku coś się wypalało w Zenonie R. Kiedy tylko wiedział, że nikt go nie obserwuje, stawał się cholernie poważny. Do bólu. Jakby odchodził od tego świata... Uciekał od rzeczywistości. A gdy już w jego życiu zaczął dominować alkohol, ucieczki te zamieniały się w sploty majaków i różnych takich wizji. Męka to była okropna. Wystarczyło jednak powiedzieć, że gramy, a budziła się dusza klezmera - pojawiał się uśmiech, kolejny dowcip... Zenon R. siadał i grał, jakby nigdy w życiu nie posmakował nawet piwa.

Dzień w dzień, noc w noc - życie grajka potrafi być dokuczliwe. Na szczęście kobietę swego życia znalazł Zenon R. wśród kelnerek. Rozumiała go, szanowała i... Potrafiła zawsze przytemperować. Pewnie i dlatego tak bardzo ją kochał. Nigdy nie chciał i nie próbował zdradzać, a przecież w przypadku knajpianego muzyka jest to bardzo trudne. Okazji jest tak wiele... Niektórym kobietom bardzo imponuje dowcipny muzyk. Człowiek odrywa się od codziennych kłopotów, gdy nie słychać zrzędzenia męża. Dźwięki, szum w głowie po drinku i... Wiadomo, kobietki miewają słabostki, a muzykanty ulegają czarowi. Ale nie on, Zenon R. On miał swoją muzę, swoje czary. Chociaż kobiety często go zaczepiały, to nawet nie pomyślał, by skoczyć w bok od jego Agaty.

Najpierw grał w najlepszej restauracji w Lubinie. Później przeniósł się do hotelowej, bo czas był najwyższy. Koledzy ciągle się mu przypominali, by nie pił. Zdarzały się nawet awantury w zespole. A to rytm nie pasował, to znów za głośno tłukł w bębny. Zawsze nie tak. Miał ich serdecznie dość. Powiedział im tylko na pożegnanie, żeby na festiwal się wybrali, a on, Zenon R., pozostanie uczciwym knajpianym pałkerem.

W hotelowej przyjęli go elegancko. Wiadomo, równy chłop był. Poza ty, ten zespół lubił sobie popić. Cały zespół, bez wyjątku. Często zatem kończyli muzykanty dancingi w pokojach hotelowych. Bawili się do rana. Nie przeszkadzało im nawet, że ludzie coraz częściej mieli pretensje do ich grania. Ważne, że mogli się zapomnieć. A ludzie? - Nie znali się przecież na muzyce.

Kilka lat później spotkałem w Legnicy Maćka W., gitarzystę z tego zespołu. Nie mógł utrzymać kufla, bo ręce drżały jak jasna cholera. Nie potrafił utrzymać myśli, bo zbyt dużo wspomnień. Nie mówił zdaniami. A gdy wziął gitarę do rąk, to aż palce mu wygięło. Tak

struny parzyły. O kolesiach z zespołu nic nie mógł powiedzieć. Nie pytałem więc o muzyczne klimaty, dźwięki, które w nim przecież musiały pozostać. Był niegdyś dobrym muzykiem. Ale nie miałem siły pytać, nie.

Zenon R. dał się lubić. Dlatego właśnie miał ksywę Niuniek. Trudno było go złamać do końca. Nawet wtedy, gdy alkohol zżarł do reszty zespół z knajpy hotelowej. Być może ktoś się uratował...

A Niuniek trafił do pobliskich Polkowic. Teściowa tam pracowała, to i o robotę nie było trudno. Bez problemu wstawiła się za sympatycznym zięciem. I dopiero wtedy zauważyła jak daleko zabrnął w swojej chorobie. Serce jej pękało, gdy nie mógł utrzymać równowagi i przewracał się na bębny. Płakała, gdy widziała, że zasypia w połowie piosenki. Marniał w oczach. Kończył się jak jasna cholera.

Niuniek jednak często powtarzał, że jeszcze wyjdzie na jego. Jeszcze nie zginął. Będzie kimś. Wcześniej jednak stracił kolejną pracę. Szans było coraz mniej. Świat wyblakł, Niuniek szarzał.

Minęło kilka lat. Kiedy spotkałem Niuńka, nie grał w żadnej knajpie, ale miał swój własny biznes. Taki mały, ale własny. Mógł bez żadnych problemów utrzymać Agatę i dzieci. Czasami też grywał na weselach. Mówił, że świat nadal stawał się magiczny, a gdy unosił w dłoniach pałki, wiedział, że przynajmniej dla gości weselnych jest gwiazdą. On, Zenon R., nie skończył się zatem jako klezmer.

Wszystko to mówił z dziwnym odblaskiem oczu. Wiedziałem, że obudziłem w nim wspomnienia. Tamte wspomnienia. - Że dla mnie nie jest jakimś tam stolarzem, lecz pałkerem z tamtych lat. Niuńkiem, który może grać na mojej wyobraźni. Słuchałem więc i udawałem, że wierzę we wszystkie jego opowieści... Chłonąłem słowa, bo rzeczywiście był w tamtej chwili Niuńkiem. Tym, którego znałem sprzed lat.

Opowiadał o interesie. Ponoć już się ustawił. - Jest w dechę. - A kiedy spytałem o alkohol w jego życiu, odpowiedział, że tylko czasami ma ciągi. Ale - jego zdaniem - nie była to już choroba. On się wyleczył i już.

 

***

Do Antoniego C. przyjechał w odwiedziny Mieczysław S. Posiedzieli, pogadali... Jak to koledzy z klasy. Troszkę im się zaczęło nudzić, a tu dopiero początek weekend’u. W zasadzie to piątek. W Lubinie nie ma specjalnie co robić tego dnia. Chyba, że jest mecz... Nuda straszna. Zwłaszcza wtedy, gdy ma się osiemnaście lat i puste kieszenie. Od czego jednak młodzieńcza fantazja? - Postanowili zatem młodzieńcy umilić sobie choć trochę piątkowy wieczór. Jeszcze sprawdzili toalety. Eleganckie koszulki, efektowne spodnie i oczywiście kowbojki - to robi wrażenie. Zaczesali włosy, czymś tam pochlapali twarze i ruszyli na podbój Lubina. - Gdzie te laski?

Grosza starczyło jedynie na kwaśne i kilka piw przed sklepem. Dali chłopakiw szyję, a kiedy już zabełtało w głowach, utrwalali szum piwkiem. I jakoś ten czas płynął. Aby nie było specjalnych kłopotów, siedzieli sobie na ławce kilkanaście kroków od sklepu nocnego. Gaworzyli, wypatrywali lasek i kombinowali, jak tu lepiej się zabawić... Tak mocno główkowali, że zasnęli na tej ławce. Zapewne bełt był zbyt mocny, a i szum ukołysał.

Obok sklepu snuł się pijaniusieńki mężczyzna. Szukał towarzystwa. Tymczasem Antoni C. i Mieczysław S. Wypłukani byli doszczętnie. Zaczepili więc chłopa. A on serdeczny, uśmiechnięty, otwarty...

- Zenek jestem! - wyciągnął rękę na powitanie. - Nie ma sprawy, chłopaki, mam pieniążki. Napijemy się piwka. A jak mi pomożecie, to i wódeczkę jakąś przechylimy. Właśnie szukam takich, którzy buchnęli mi szmal kilka dni temu. Poczekamy na nich, będzie więcej grosza...

Dzisiaj obydwaj młodzieńcy twierdzą, że to nie oni, ale to im ktoś podprowadził gotówkę, kiedy sobie spali na ławce. Podejrzewali właśnie tego Zenona R., ale się migał i migał. Zaczęli zatem okładać chłopa. Tłukli jak popadło. Efektownie im wychodziły zwłaszcza razy wymierzane kowbojkami. Przy okazji znalazła się butelka po Mirindzie...

Około piątej sprzedawczyni z nocnego sklepu zauważyła, leżącego w pobliżu mężczyznę. Powiadomiła policję... Przypomniała sobie, że dwóch takich usiłowało pożyczyć w nocy literatkę, a w końcu kupiło dwa plastikowe kubki. Zapamiętała ich, bo awanturowali się mocno. Zażądała nawet dokumentu stwierdzającego pełnoletniość... Wtedy jeden z nich rzucił jakąś legitymacją. Zdaje się szkolną... Osiemnaście lat już skończył... Zapamiętała nawet mazwisko i adres chłopaka.

Informacja okazała się bardzo przydatna. Antoni C. i Mieczysław S. Nie zdążyli bowiem usunąć śladów z ubrań i w ogóle nic nie zdążyli ukryć przed policjantami.  Trafili do aresztu.

Policja próbowała ustalić tożsamość pobitego mężczyzny, który zresztą około szóstej zmarł w szpitalu. Zdjęcie, które policjanci pokazywali napotkanym mieszkańcom osiedla, budziło grozę. Widniejący na fotografii mężczyzna miał tak zmasakrowaną twarz, że ludzie myśleli, iż ma podcięte gardło.

- Straszny to był widok - mówi Sylwester A., mieszkaniec osiedla, w którym doszło do tragedii. - Aż mrówki poszły po plecach...

W końcu ustalono tożsamość denata. Był to Zenon R., rzemieślnik, który czasami grywał na weselach.

 

***

Nad grobem pamięć przywołuje różne zdarzenia. Oto Niuniek gra na festynie. Młody jest i taki cacany. Potem opowiada o marzeniach. Oczko, uśmiech... Jest pełen zapału. Wierzy w szczęśliwą gwiazdę.

Kiedyś pożyczał ode mnie bębny i czynele.

- Zobaczysz jak szybko oddam. A później trasa... Nie bój się, zabiorę cię. Słowo klezmera, a prawdziwy klezmer ma słowo...

Rzeczywiście szybko oddał. W trasę jednak nie zabrał. Pojechał na tourneedo innego wymiaru. Widać montują tam kapelę. Dwóch chłopaków zwyczajnie zabiło klezmera, a śmierć sobie tańczy na dancingu. I to ma być magia? Nawet nie znali chłopa, a poza tym nie wiedzą, kto to jest ten klezmer. I tyle.

Tadeusz Stojek

 

PS.

Personalia bohaterów tej opowieści zmieniłem.

O autorze:


    Tadeusz Stojek. artysta, dziennikarz, pedagog, animator kultury i współtwórca Fabryki Kultury, który pracował w Lubinie z młodzieżą i organizował imprezy kulturalne. Zmarł w wieku 52 lat. Dzięki Tadeuszowi Stojkowi w mieście rozpoczęło działalność Stowarzyszenie Na Rzecz Inicjatyw Kulturotwórczych i Wychowania przez Sztukę „Zejdź z ulicy”. Znalazł młodych ludzi zafascynowanych teatrem i uczył ich sztuki aktorskiej. Na tej bazie powstał Teatr Świerszcz oraz Kabaret Szemrany. Sztuka wyszła na ulicę i od czasu do czasu w Lubinie można było spotkać mimów i obejrzeć happening, zorganizowany przez grupę podopiecznych Tadeusza Stojka. Regularnie pokazywane były programy Kabaretu Szemranego.   Siłą napędową obu inicjatyw był Tadeusz Stojek, którego już nie ma.

(…)Wiele osób wiązało uzasadnione nadzieje, że Tadeusz Stojek, jako Ojciec Duchowy lubińskiej kultury niezależnej poprowadzi w inny wymiar miejscowych artystów, twórców, organizatorów kultury i ich sojuszników…Niestety, wielki żal ogarnął tych, co pragnęli czynnie uczestniczyć w tej wędrówce…

Tadeusz udowodnił, że nawet w skrajnie trudnych warunkach zewnętrznych można realizować wielkie projekty i porywać za sobą nie tylko młodzież. Jego projekt społeczno-kulturalny Fabryki zawierający m.in. koncepcję odrodzenia Teatru Świerszcz przyczyniał się do budowania kapitału społecznego w Lubinie oraz stwarzał możliwości realnego integrowania lokalnego środowiska kultury.(…) Andrzej Ossowski (2011r.)


 

Slowa kluczowe: lubin
Wyslij link znajomemu: http://elubin.pl/wiadomosci,18223.html
Ten artykul byl czytany 551 razy.


brak komentarzy

Napisz komentarz!

Twoje imie: *
Twoj komentarz: *
komentarz nie moze byc dluzszy niї 350 znakуw
Znaczniki HTML: Wyі.
BBCode: Wlaczone

Dostepne znaczniki:
[i] pochylenie [/i]
[b] pogrubienie [/b]
[u] podkreslenie [/u]


* - wymagane pola do dodania komentarza.

Wszystkie komentarze umieszczane przez uїytkownikуw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzaj±cych.


Copyright © 2006-2024 Portal miasta Lubina.
Strona wygenerowana w 0.008 sek.Lubin 1.0