Na pewno nie raz słyszeliście narzekania i utyskiwania różnych znajomych na szkodliwe działanie obecnego stylu życia na nasze zdrowie. Ileż to ja razy słyszałam, jak to wielką ilość chemii, niesprecyzowani ONI pakują w nasze pożywienie. Bo na tym chcę się skoncentrować. Że wszystkie choroby świata z tego się wywodzą. I winni temu są właśnie ONI. Nikt inny.

Tak się składa, że również robię zakupy w dyskontach spożywczych, które już dawno wyparły małe sklepiki. Co prawda nie szczyciły się one aż tak bogatym asortymentem, ale za to zdrowszym. Ja nie robię nigdy dużych zakupów. Tylko tyle co potrzebne w danym dniu. Dziś akurat weszłam tylko po siano dla królika. Stanęłam z tym sianem w kolejce do kasy i jak to zwykle robię, zajrzałam do koszyków innych kupujących. Mnie zawsze podczas tych oględzin ogarnia przerażenie i mam ochotę krzyknąć – CO WY ROBICIE??!!

Nie robię tego tylko dlatego, gdyż mam świadomość wolnej woli jednostki. Ale…czegoż ci ludzie nie kupią, żeby napakować w siebie i w swoje dzieci jak najwięcej tej znienawidzonej chemii! W jednym koszyku mamy – wszystkie rodzaje serków homo, sałatki majonezowe, zwane „domowymi” w różnych smakach, żelki w kolorach różnych, oczywiście wszystko sztucznie barwione, masa różnych chipsów itd. Ale mnie najbardziej porażają wszelkie kupowane płyny. No bo sami powiedzcie, czy trzeba za jednym razem z tymi wszystkimi żelkami kupować zagęszczane gumą arabską i mączką kukurydzianą soki o kolorze marchewki bądź pomarańczy, oczywiście sztucznie wszystko barwione i aromatyzowane. Obok widzę colę czy pepsi, ale to wszystko jedno chyba. No i na dokładkę kilka napoi „owocowych” w plastikowych butelkach. No tam to już w ogóle sam dramat. Czyli woda cukier, kwasek cytrynowy barwnik, aromat i kilka E coś tam.

LUDZIE! Do kogo Wy macie pretensję o to, że chorujecie? Przecież nikt wam tego świństwa na siłę nie wciska. To Wy sami wciskacie to w siebie. A co gorsze, w swoje, niczemu nie winne dzieci. Fakt, że producenci chcą Wam to sprzedać nic nie znaczy. Mają do tego prawo. Demokracja jest. Nie znaczy to jednak, ze trzeba zaśmiecać tym sobie organizm. Mówicie, że starsze pokolenia takie zdrowe? Owszem. Bo kiedyś się dziecko woda z cukrem poiło. Teraz można dodać soku z cytryn, które są nieprzyzwoicie tanie i też będzie dobrze. A czemu nie kupić twarogu, ukręcić na słodko ze śmietaną i podać z makaronem? Świderki do tego najlepsze. Mniam! A czy ktoś w ogóle jeszcze pamięta co to jest kogel – mogel? Ależ oczywiście, że to wszystko tuczy. Jednak nie bardziej niż te sztuczne twory, które spożywacie ze smakiem. A kompocik nie łaska ugotować? To takie proste…

I nie chcę tu czytać, żadnych słów oburzenia czy rozpaczy. Nikt bardziej ode mnie nie wie, jak ciężko jest sobie odmawiać różnych smakołyków. Jestem strasznym łakomczuchem. Ale wiem też, że można bez tych wszystkich sztucznych tworów przeżyć. I przede wszystkim, nie tyć!

Oczywistym jest, że tej cholernej chemii tak w ogóle to nie unikniemy. Ale możemy ograniczyć jej spożycie. Pomyślcie też, ile zostanie Wam przy tym w portfelu. To też bardzo istotne.

Życzę sukcesów w odejmowaniu sobie od ust tych wszechobecnych „dobrodziejstw”...

Autor: Unknown

pokojmalgorzaty.blogspot.com

Napisz komentarz!