Górniczy gigant z Zagłębia Miedziowego utrzymał pierwszą lokatę w zestawieniu „największych kopalń srebra na świecie” w rankin... » Oferty pracy PUP Lubin...
Przedstawiamy najnowsze oferty pracy dostępne w Powiatowym Urzędzie Pracy w Lubinie. Szczegółowe informacje i dane kontaktowe do pracodawc... » „Back to Black. ...
Sieć kin Helios zaprasza na film przybliżający losy jednej z największych gwiazd muzyki XXI wieku – Amy Winehouse. Jej głos, twó... » Dzień Strażaka –...
W imieniu wójta gminy Lubin zapraszamy na Gminne Obchody Dnia Strażaka do Zimnej Wody. Dla naszych druhów będzie to okazja do... »
Data dodania: 23 lutego 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Tysiące osób zagrożonych zwolnieniami. Obniżka płacy może uratować etat w fabryce.
Dolnoślązacy już nie mają co liczyć na pracę w Czechach. W okręgu
libereckim wielu z nich znajdowało zatrudnienie. Teraz nie mają już tam
czego szukać.
- Jeszcze w ubiegłym roku mieliśmy średnio około 2
tys. wolnych miejsc pracy. Wówczas pracownicy z zagranicy byli u nas
mile widziani - mówi Maria Seifertova z urzędu pracy w Libercu. - Teraz
liczba ofert spadła do zaledwie kilkuset. Mamy problem ze znalezieniem
pracy dla Czechów i na pewno zatrudnianie ludzi z zagranicy jest
dzisiaj bardzo trudne - tłumaczy. - Mamy u siebie mocno rozwinięty
przemysł motoryzacyjny i szklarski, a w obu tych branżach kryzys
gospodarczy dał się już bardzo mocno we znaki - dodaje.
Mimo to wielu Polaków wciąż liczy na znalezienie pracy w Czechach. Jedną z takich osób jest Rafał Janc.
-
Już tam pracowałem, dwa lata temu w zakładach motoryzacyjnych ZK AUTO.
Praca była ciężka, ale podobała mi się. Teraz znów szukam czegoś dla
siebie w Czechach - zaznacza.
Ale zarówno Maria Seifertova, jak i Michal Holy nie pozostawiają złudzeń:
- O pracę dla Polaków u nas teraz bardzo ciężko.
W styczniu w Powiatowym Urzędzie Pracy w Zgorzelcu zarejestrowało
się w sumie 29 nowych bezrobotnych z Zawidowa. Wielu z nich to osoby,
które straciły pracę właśnie w Czechach.
- Dramatu jeszcze nie ma-
uspokaja jednak burmistrz Józef Sontowski. - W Czechach wszyscy
pracownicy dzielą się na stałych i najemnych. Ci ostatni zatrudniani są
zazwyczaj przez agencje pracy, które współpracują z dużymi fabrykami. I
tu faktycznie widać załamanie - przyznaje Józef Sontowski. Jak jednak
zaznacza, mieszkańcy Zawidowa za południową granicą pracują już od
kilku lat.
- W tym czasie zdążyli już nabyć odpowiednich kwalifikacji, poznać język i dostać stałe umowy o pracę. Są teraz zatrudnieni na takich samych warunkach jak Czesi i ich zwolnienia nie dotyczą - zapewnia Sontowski. - Rozmawiałem ostatnio z przedstawicielami firmy Denso [producent podzespołów dla przemysłu motoryzacyjnego - przyp. red.] i usłyszałem, że redukcje stałej załogi nie są planowane - dodaje burmistrz.
Andrzej Otręba, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków
Zawodowych we Wrocławiu, szacuje, że w tym roku pracę w regionie może
stracić dalszych kilkanaście tysięcy zatrudnionych.
- Najgorsze jest
to, że rząd nie robi nic, aby temu zapobiec - dodaje. - Pewnym
rozwiązaniem jest to, aby pracownicy godzili się na niższe
wynagrodzenie w zamian za utrzymanie się w firmie. Warto by się jednak
zastanowić nad dopłatami do takich wynagrodzeń.
Z danych Państwowej Inspekcji Pracy we Wrocławiu wynika, że
pracownicy coraz częściej dogadują się z pracodawcami co do obniżki
wynagrodzeń. Od początku roku PIP zanotował 8 porozumień.
Samorząd
województwa przygotował specjalny pakiet antykryzysowy, którego
wartość, wraz ze środkami unijnymi, wyniesie ponad 619 mln zł.
Pieniądze te zostaną przeznaczone m.in. na zwiększenie inwestycji
lokalnych, co ma pobudzić koniunkturę.
Pojawiają się też inne pomysły na ratowanie miejsc pracy.
-
Motorem napędowym, zwłaszcza gospodarki Dolnego Śląska, był eksport -
uważa Zbigniew Sebastian, prezes Dolnośląskiej Izby Gospodarczej. -
Trzeba teraz myśleć o tym, aby te firmy, które sprzedają 80-90 proc.
wyrobów za granicę, robiły to przynajmniej w części na polski rynek.
Nie jest to jednak takie łatwe. Zbigniew Ładziński, przedsiębiorca z
Jeleniej Góry produkuje konstrukcje stalowe i sprzedaje je na rynki
krajów Europy Zachodniej.
- Najgorsza sytuacja jest na rynku
niemieckim - mówi Zbigniew Ładziński. - Ograniczono stamtąd zamówienia
o ponad 50 proc. Jeden z partnerów z innego rynku zgodził się, abym
teraz wykonywał zlecenie przewidziane na kwiecień. Prawie 90 proc.
mojej produkcji idzie na eksport. Niestety, nie widzę na razie
możliwości tak dużej sprzedaży na polskim rynku.
Tam zwalniają
Wabco, Wrocław (motoryzacja) - 235 osób, do końca lutego
Takata Petri, pow. wałbrzyski (motoryzacja) - 390 osób, luty-kwiecień
Jelcz, pow. oławski (motoryzacja) - 190, styczeń
VOOS, pow. legnicki - 125 osób, luty-lipiec
Autoliv (motoryzacja) - 113 osób, do maja
DeLaval, Wrocław (prod. dojarek) - 95, styczeń-lipiec
BWG Prober, pow. jeleniogórski (opakowania) - 92 osoby, luty-kwiecień
Kristal, pow. oławski - 51 osób, do stycznia
PASS-POL, pow. jeleniogórski (produkcja wyrobów gumowych - 50 osób, marzec-lipiec
Lenovo, pow. legnicki (komputery) - 47 osób, luty
GNT Polska, pow. wrocławski - 27 osób, do maja
PKS Wałbrzych - 22 osoby, luty-kwiecień
Fabryka Grzejników Burgman, pow. legnicki - 22 osoby, luty-lipiec
Przedsiębiorstwo Budownictwa Usług i Handlu TRZEBUD, pow. trzebnicki - 20 osób, luty-marzec
Plus Discont (handel), pow. górowski, 8 osób, styczeń.
Ryszard Żabiński, Janusz Pawul
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!