Sieć kin Helios zaprasza na film przybliżający losy jednej z największych gwiazd muzyki XXI wieku – Amy Winehouse. Jej głos, twó... » Dzień Strażaka –...
W imieniu wójta gminy Lubin zapraszamy na Gminne Obchody Dnia Strażaka do Zimnej Wody. Dla naszych druhów będzie to okazja do... » Kwietniowe Kino Kobiet...
Uwielbiany cykl ponownie znajdzie się w repertuarze kin Helios – mowa o Kinie Kobiet, czyli filmowych spotkaniach, którym towarzyszą... » KAS przejęła nielegaln...
Funkcjonariusze dolnośląskiej Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) przejęli 4 tys. płynów służących do napełniania e-papierosó... »
Data dodania: 07 kwietnia 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Makabra na ogrodach działkowych w Lubinie - ktoś zabija dzikie koty, bo "cuchną i niszczą grządki"
Makabryczne
żniwo pierwszego tygodnia wiosny na działkach w Lubinie - 7 kotów
martwych, dwa - w tym ciężarna kotka - dogorywają. Działkowcy
podejrzewają, że ktoś otruł wszystkie zwierzęta powszechnie dostępnym
środkiem przeciw gryzoniom. To zaś oznacza śmierć w męczarniach.
-
Trutka na szczury wysusza organizm - opowiada Dariusz Sypień,
świadczący w Lubinie usługi deratyzacyjne. - Szczur, który ją zje,
umiera przez pięć dni. U kota agonia może trwać dłużej.
Marian Węgielewski z zarządu działek powiadomił o barbarzyństwie
straż miejską. Kotka trafiła pod opiekę weterynarza. Trwają
poszukiwania truciciela.
- Niektórym działkowcom przeszkadza, że kot
położy się na działce lub wykopie dołek i zrobi kupę - oburza się
Marian Węgielewski. Trudno uwierzyć, jak okrutni potrafią być ludzie
wobec kotów. Kiełbasę z trutką podrzucono na ogródkach przy wyjeździe
na Legnicę. Mąż pani Emilii, która ma działkę po drugiej stronie
Lubina, wyplątywał kota z drucianej pętli, bo któryś z sąsiadów
postanowił walczyć z nimi za pomocy wnyków.
Według szacunków Wojciecha Wiszniowskiego, prezesa lubińskiego koła
Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, w jego mieście jest od 500 do 1000
wolno żyjących kotów. Te działkowe przezimowały jakoś dzięki uchylonym
okienkom i karmie podsypywanej przez okolicznych mieszkańców. Przed
mrozami chroniły się w kanale węzła ciepłowniczego.
- Ludzie bez
przerwy zasypują grudami ziemi ich wejście, by zdechły z głodu -
opowiada Halina Szumska. Z innymi mieszkańcami dogląda piętnastki
zwierzaków, które wybrały sobie to miejsce - podrzuca im jedzenie i
leczy.
Lubinianka Beata Ponikowska w eleganckiej damskiej torebce wozi
klamkę. Otwiera nią pozamykane przez mieszkańców okna do piwnic, żeby
wolno żyjące koty nie marzły na dworze lub miały którędy dostać się do
młodych.
Koty na wrocławskich działkach wiosną też żyją w strachu.
Wrocławski TOZ uważnie przygląda się działalności działkowiczów na
Maślicach. Bo i tam ludzi irytują dzikie koty.
W Jeleniej Górze jest kilka miejsc, w których starsze panie dokarmiają bezdomne koty.
-
Przekazujemy tym paniom karmę dla kotów. Sterylizujemy też bezdomne
koty, aby się już więcej nie rozmnażały - mówi Eugeniusz Ragiel,
kierownik Schroniska dla Małych Zwierząt w Jeleniej Górze. Przypadki
znęcania zdarzają się rzadko.
- Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt
bezdomne koty są własnością gminy, która o nie dba, opłacając karmę i
sterylizację. Zabijanie kotów to okrucieństwo i marnowanie publicznych
pieniędzy - uważa Anna Korejwo, szefowa Towarzystwa Opieki nad
Zwierzętami we Wrocławiu.
W marcu 2007 r. opinię publiczną poruszyła sprawa kotów w Brzegu
Dolnym, zamurowanych żywcem w kanale wentylacyjnym. Miało to być
antidotum na "wałęsanie się" zwierząt po okolicy.
Bezdomne i
znienawidzone - są ludziom potrzebne. Zabijają nornice, które często
żerują na korze drzew. Poza tym tam, gdzie żyje kot, nie osiedlą się
szczury. Boją się o swoje młode.
Zgodnie z prawem za zabicie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem grożą dwa lata więzienia.
Współpraca: Małgorzata Matuszewska
Koteria rozwiąże problem z nadmiarem kotów
Z Urszulą Plutą, prezesem Fundacji dla Zwierząt Argos, rozmawia Piotr Kanikowski
Jak ludzie krzywdzą koty?
Obcinają ogony lub przyczepiają do nich brzęczące przedmioty,
przypalają żywym ogniem, polewają żrącymi substancjami, głodzą, trują i
męczą na wiele sposobów.
Dlaczego wolno żyjące koty są tak znienawidzone przez mieszkańców miast?
Tak się objawia nasz brak szacunku dla zwierząt. Kotom rzeczywiście
dzieje się wielka krzywda. To w dużym stopniu dlatego, że jest ich
dużo. Jeśli będziemy panować nad ich populacją, zwierzętom będzie się
żyło lepiej, a ludzie przestaną narzekać na niedogodności. Stąd projekt
warszawskiej koterii - miejsca, gdzie koty są sterylizowane,
kastrowane, leczone.
Ten projekt działa niedługo - od 17 lutego. Z jakimi efektami?
Przez miesiąc udało nam się wykastrować lub wysterylizować około 160 kotów. Przywożą je wolontariusze, niekiedy eleganccy mężczyźni w garniturach. To zdało egzamin. Polecam ten pomysł każdemu miastu.
Piotr Kanikowski
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!