Górniczy gigant z Zagłębia Miedziowego utrzymał pierwszą lokatę w zestawieniu „największych kopalń srebra na świecie” w rankin... » Oferty pracy PUP Lubin...
Przedstawiamy najnowsze oferty pracy dostępne w Powiatowym Urzędzie Pracy w Lubinie. Szczegółowe informacje i dane kontaktowe do pracodawc... » „Back to Black. ...
Sieć kin Helios zaprasza na film przybliżający losy jednej z największych gwiazd muzyki XXI wieku – Amy Winehouse. Jej głos, twó... » Dzień Strażaka –...
W imieniu wójta gminy Lubin zapraszamy na Gminne Obchody Dnia Strażaka do Zimnej Wody. Dla naszych druhów będzie to okazja do... »
Data dodania: 17 kwietnia 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Ofiara oszustów straciła syna, zdrowie i sklep. Jej świat zawalił się przez pięć maszyn do ciastek.
Mija
dziesięć lat, odkąd szczecińska firma Fest dostarczyła do sklepu
spożywczego Jolanty Zyzdorf z Bogatyni na Dolnym Śląsku maszyny do
wyrobu ciastek. Automaty ani razu nie zostały użyte, nie zarobiły ani
złotówki, za to przyczyniły się do tragedii całej rodziny.
Pani Jolanta straciła syna, który nie wytrzymał psychicznie i
popełnił samobójstwo, zdrowie, sklep i 153 tys. zł. Windykatorzy wciąż
jeszcze dybią na jej dom.
Zgubiła ją umowa leasingowa, podpisana w
czerwcu 1999 r. z wrocławską spółką ARS, która w zamian za comiesięczne
raty (po 7 tys. zł) zobowiązała się przekazać do sklepu pani Jolanty
pięć maszyn cukierniczych wartych łącznie 192 tys. zł. Dwa miesiące
później urządzenia przywiozła do Bogatyni szczecińska firma Fest. Była
godzina czwarta lub piąta rano.
- Dostarczyciele przesyłki bardzo
się spieszyli - opowiada Jolanta Zyzdorf. - Zażądali pokwitowania, nie
czekali na rozpakowanie kartonów.
Właścicielka zrozumiała ten
pośpiech, gdy tylko obejrzała przesyłkę. Zamiast nowych maszyn,
dostarczono jej nienadający się do użytku złom. Numery fabryczne maszyn
nie zgadzały się z tymi zapisanymi w umowie leasingowej. Wezwany do
Bogatyni przedstawiciel firmy ARS obiecał wymienić je na właściwe. Pod
warunkiem, że pani Jolanta regularnie, co miesiąc, będzie płaciła po 7
tys. zł. - Mimo że nie mogłam wykorzystywać maszyn, wpłaciłam w formie
rat łącznie 153 tys. zł - opowiada właścicielka sklepu.
Ale wrocławska spółka nie wywiązała się z zobowiązania. Nie dość, że
nie dostarczyła nowych maszyn, to jeszcze w październiku 1999 r.
wymogła aneks do umowy: zgodę na obciążenie hipoteką domu męża w ramach
zabezpieczenia roszczeń.
- Straszono, że firma Fest próbowała
wyłudzić od ARS-u pieniądze i zostanę potraktowana jako wspólniczka
oszustów, jeśli nie zgodzę się na hipotekę - wyjaśnia Jolanta Zyzdorf.
Po uzyskaniu zabezpieczenia firma ARS kompletnie straciła zainteresowanie sprawą. Za to firma Fest, dostawca maszyn, zaprzestała działalności, a jej interesami zajęła się prokuratura po zawiadomieniu złożonym przez Jolantę Zyzdorf. Kilka lat temu postępowanie prowadzone przez prokuraturę we Wrocławiu zostało jednak zawieszone, gdyż... główny świadek wyjechał za granicę.
Kiedy firma ARS sama popadła w finansowe tarapaty, została
przekazana syndykowi. Ten nie zaprzestał egzekucji od Jolanty Zyzdorf
rzekomego długu. Gdy zlikwidowała sklep i nie miała już z czego płacić,
odebrał jej przedmiot leasingu: pięć niesprawnych maszyn ciastkarskich.
Niespłacone wierzytelności (prawie 100 tys. zł ) odsprzedał
Dolnośląskiemu Centrum Obrotu Wierzytelnościami z Wrocławia. Za... 700
zł.
Gehenna rodziny z Bogatyni trwa. W marcu Dolnośląskie Centrum
Obrotu Wierzytelnościami poprzez komornika zajęło konta bankowe Jolanty
i Mirosława Zyzdorfów. Mecenas Małgorzacie Zębali, która wspiera
małżonków, udało się podważyć w zgorzeleckim sądzie akt notarialny z
października 1999 r., dokument, na podstawie którego komornik wszczął
egzekucję.
Na szczęście dla Zyzdorfów popełniono w nim błędy
formalne, dzięki czemu działania komornika okazały się bezprawne. Choć
Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze stwierdził to już 9 marca, jeszcze przez
prawie miesiąc Zyzdorfowie czekali na zwrot zajętej przez niego
emerytury.
Mimo wygranej w sądzie, zagrożenie nie minęło. Nad domem, w którym
mieszkają Jolanta i Mirosław Zyzdorfowie, wciąż ciąży zapis w hipotece.
Dolnośląskie Centrum Obrotu Wierzytelnościami może w każdej chwili
wystąpić z roszczeniami do sądu. Uprzedzając ten ruch, Mirosław Zyzdorf
złożył do sądu oświadczenie o uchyleniu się od skutków hipoteki i czeka
na decyzję.
- Sąd pierwszej instancji oddalił wniosek o wykreślenie hipoteki, ale złożyliśmy apelację - mówi mecenas Małgorzata Zębala.
Piotr Kanikowski
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!