Pomimo trudnego otoczenia makroekonomicznego, niestabilnych cen na rynku surowców oraz wysokiej presji kosztów, w KGHM w 2023 roku ... » Samorząd Województwa D...
Dolnośląski Program Stypendialny dla uczniów szczególnie uzdolnionych w zakresie przedmiotów ścisłych i zagrożonych wyklucze... » Otwarcie sezonu turyst...
Już niebawem, w ostatni weekend kwietnia, tuż przed długim weekendem majowym na Bulwarze Nadodrzańskim w Głogowie odbędzie się trzecia edycja Otw... » Helios Anime przedstaw...
Helios zaprasza wszystkich fanów anime na film zrealizowany na podstawie bestsellerowej mangi. „Spy x Family Code: White” to p... »
Data dodania: 20 kwietnia 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Hodowcy ryb narzekają na duże straty w stawach. W sklepach może zabraknąć pstrągów i karpi.
Ryb w sklepach jest mniej, dlatego rosną ceny. W hurtowej sprzedaży za kilogram pstrąga trzeba już zapłacić o złotówkę więcej.
- To bardzo duża jednorazowa podwyżka - ocenia Witold Terakowski, właściciel stawów w Ścięgnach koło Karpacza.
Jan Raftowicz, właściciel gospodarstwa koło Milicza, wyprzedał już
wszystkie zapasy karpia. Odpowiednio wyrośnięte ryby będzie mógł
sprzedać dopiero jesienią.
Hodowcom najbardziej we znaki dała się długa i ostra zima. Wtedy bowiem ryby nie rosną.
Straty
powoduje też coraz większa populacja kormoranów i wydr. Z obfitości
pokarmu w stawach korzystają też czaple, orły i mewy, a nawet borsuki.
- W niektórych stawach miałem z tego powodu 50 proc. strat. Zwykle
nie są one wyższe niż 15-20 procent - twierdzi Jan Ogłaza, właściciel
gospodarstwa w Podgórzynie.
Witold Terakowski nie zauważył na
powierzchni swoich stawów śniętych sztuk, lecz odłowił z nich o 40
proc. mniej ryb, niż zakładał.
- Skoro ryby zniknęły, ktoś musiał je zjeść. Podejrzewam wydry - wyjaśnia hodowca.
Według specjalistów, jedna rodzina tych drapieżnych ssaków potrafi
przez rok zjeść pół tony ryb. Dorosły kormoran zjada ich prawie 200 kg.
Ryby, którym uda się przeżyć, nie rozwijają się prawidłowo. Wystraszona
groźbą ataku ryba wolniej rośnie i częściej choruje.
- Zestresowana ryba chowa się, zamiast żerować - mówi Ogłaza.
Z drapieżnikami hodowcom trudno walczyć, bo chroni je prawo. Zaś
Skarb Państwa nie wypłaca odszkodowań za wyrządzone przez nie szkody.
Hodowcy
najbardziej jednak obawiają się wirusów, które atakują karpie i
pstrągi. Według ichtiologa Mieczysława Matury, hodowle trzeba wówczas
poddać kwarantannie - rybostan wybić do zera, wydezynfekować stawy,
odczekać dwa lata i sprowadzić zdrowy narybek. Dwa lata temu taką
operację w swoich stawach przeprowadzali hodowcy spod Milicza. Do dziś
nie odbudowali w pełni swych hodowli. Obecność wirusów odnotowano też w
rejonie Kłodzka.
- Dolny Śląsk jest teraz wolny od wirusów - zapewnia Ireneusz Szulc, wojewódzki inspektor weterynarii.
Drobnoustroje
mogą jednak zaatakować w każdej chwili. Ich źródłem stają się
niewielkie, niekontrolowane przez inspektorów stawy z rybami nieznanego
pochodzenia. Wystarczy, że zakażona woda dostanie się do cieków wodnych
lub wirusy przeniosą ptaki.
Rafał Święcki
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!