Pomimo trudnego otoczenia makroekonomicznego, niestabilnych cen na rynku surowców oraz wysokiej presji kosztów, w KGHM w 2023 roku ... » Samorząd Województwa D...
Dolnośląski Program Stypendialny dla uczniów szczególnie uzdolnionych w zakresie przedmiotów ścisłych i zagrożonych wyklucze... » Otwarcie sezonu turyst...
Już niebawem, w ostatni weekend kwietnia, tuż przed długim weekendem majowym na Bulwarze Nadodrzańskim w Głogowie odbędzie się trzecia edycja Otw... » Helios Anime przedstaw...
Helios zaprasza wszystkich fanów anime na film zrealizowany na podstawie bestsellerowej mangi. „Spy x Family Code: White” to p... »
Data dodania: 28 maja 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Choć na Dolny Śląsk przypadają dwie trzecie granicy polsko-czeskiej, łącznie 432 km, znajomość języka sąsiadów jest u nas mizerna. Dolnoślązacy uczą się czeskiego jedynie incydentalnie. Zwykle na krótkich kursach. Brakuje też dobrych tłumaczy.
Języka sąsiadów nie uczą się nawet uczniowie z miejscowości
położonych tuż przy granicy. W szkole w Miszkowicach w powiecie
kamiennogórskim dzieci kilka razy w roku oswajają się jedynie z inną
kulturą, dzięki wspólnym zajęciom z uczniami z oddalonego o cztery
kilometry czeskiego Zaclerza.
- W Polsce brak odgórnie narzuconego
systemu, dzięki któremu w szkołach na pograniczu uczono by języka
sąsiadów. Zżymamy się na inne nacje, że nie mówią po polsku, ale sami
nie znamy ich języków - mówi Piotr Roman z Euroregionu Nysa, którego
partnerem są czeskie gminy.
Ten problem dostrzegają też jego koledzy z innych euroregionów. W Polsce jest ich 15. Wspólnie przesłali do Ministerstwa Edukacji Narodowej wniosek o wprowadzenie do szkół na pograni-czu nauki języka sąsiadów. - Skoro minister chce, by angielskiego uczyli się już pierwszoklasiści, to niech pozwoli im również na naukę czeskiego, słowackiego, ukraińskiego lub niemieckiego - mówi Czesław Fiedorowicz z Euroregionu Sprewa - Nysa - Bóbr.
Ministerstwo analizuje teraz propozycję euroregionów.
Karina
Kurkova, tłumacz języka czeskiego z Jeleniej Góry, uważa, że małym
Dolnoślązakom nauka czeskiego bardzo by się przydała. Już teraz
realizuje się wiele wspólnych projektów.
- Na Zaolziu, skąd
pochodzę, wszyscy są dwujęzyczni. Tutaj nikt się czeskiego nie uczy, bo
dominuje przekonanie, że jest bardzo podobny do polskiego. A to jest
błąd - mówi Kurkova. Jej zdaniem Dolnoślązakom brakuje też korzeni
historycznych, by znajomość języka sąsiadów była rodzinna.
Na Dolnym
Śląsku języka czeskiego można nauczyć się na Uniwersytecie Wrocławskim.
Co roku zakład bohemistyki opuszcza średnio 20 absolwentów.
- Raczej nie znajdują pracy w wyuczonym zawodzie - ubolewa adiunkt Jarosław Malicki.
Maj to květen
Język czeski i polski ma wiele podobnie
brzmiących wyrazów. Nie zawsze mają one to samo znaczenie. Bez
znajomości czeskiego łatwo o opaczne zrozumienie rozmówcy. Bo czeski
sklep to polska piwnica. Hrbatá nie ma nic wspólnego z herbatą, bo to
osoba z garbem. Slunečník to nie roślina, lecz parasol
przeciwsłoneczny. Czech na gaz powie plyn, a gdy czuje odór - rzeknie:
zápach. Plaz to polski gad. Zbytek to nie luksus, a resztka, zákoník to
kodeks. Jeszcze więcej zamieszania mogą wywołać nazwy miesięcy. Bo maj
to po czesku květen, a červenec to lipiec.
Rafał Święcki
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!