Dostajesz rentę rodzinną po zmarłym rodzicu i nie wiesz czy możesz dodatkowo pracować? Jest taka możliwość, ale trzeba pamiętać o limitach. Od 1 ... » Polska Miss Woj. Dolno...
kwietnia gościnnie w Haston City Hotel we Wrocławiu odbyła się Gala Finałowa Miss Nastolatek i Miss Województwa Dolnośląskiego 2024! ... » Włoska inspiracja na w...
Spaghetti, czyli słynny długi makaron trafił do Włoch z krajów arabskich, gdzie najszybciej opanowano technikę jego suszenia pozwalaj... » Efektywna produkcja i ...
Pomimo trudnego otoczenia makroekonomicznego, niestabilnych cen na rynku surowców oraz wysokiej presji kosztów, w KGHM w 2023 roku ... »
Data dodania: 02 czerwca 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Od 2008 r. padło prawie 15 tys. pszczelich rodzin. Największe spustoszenie sieją opryski rzepaku
Pszczelarze
biją na alarm: od dwóch lat masowo giną pszczoły. Niektórzy potracili
całe pasieki. Wymarło już ponad 17 procent z 84 873 pszczelich rodzin,
jakie żyły na Dolnym Śląsku w roku 2007. Największe szkody zanotowano w
regionie jeleniogórskim, gdzie zginęło 9800 rodzin.
Jak informuje dr Piotr Czajkowski, lekarz weterynarii i zarazem
sekretarz Polskiego Związku Pszczelarskiego, ucierpiały także Kotlina
Kłodzka i powiat wołowski. W skali kraju straty materialne idą w
miliony złotych (koszt jednej wymarłej rodziny to 1650 zł). Ale ubytek
pszczół będzie miał wpływ na całą gospodarkę. Spowoduje nie tylko
wzrost cen miodu, ale też słabsze plony i gorszą jakość owoców, bo np.
jabłka z niezapylonych przez owady drzewek będą niewielkie, karłowate.
O
pomór pszczelarze winią głównie plantatorów rzepaku, którzy za dnia - w
porze, kiedy owady oblatują pola - opryskują kwiaty chemicznymi
preparatami. Zgodnie z rozporządzeniem ministra rolnictwa, powinni
czekać z tym, aż zajdzie słońce.
- Odbudowuję pasiekę, bo w ubiegłym roku na rzepakach straciłem 75 procent pszczół - mówi Wiesław Krupski z Nowego Kościoła, jeden z najbardziej doświadczonych pszczelarzy w regionie. Część młodych owadów, zatrutych chemią z pól, udało mu się uratować. Po tym doświadczeniu boi się wywozić ule na rzepakowe pola.
- Pszczoły przynoszą skażony pyłek. Dawka wydaje się niewielka, nie
szkodzi im od razu. Ale po trzech miesiącach wymierają całe rodziny -
potwierdza Alojzy Wacławek, prezes Związku Pszczelarzy Ziemi Legnickiej.
W
ubiegłym roku na Dolnym Śląsku doszło do dziesięciu przypadków masowego
wytrucia pszczół. Najbardziej spektakularne miało miejsce w Pasieczniku
i Barcinku, gdzie pola spryskano regentem, wycofanym z rynku trzy lata
wcześniej. Hodowcy uzyskali odszkodowanie, ale skażonego rzepaku nie
skoszono. - Truł owady jeszcze miesiąc, jak pchły na psie - mówi Piotr
Czajkowski.
Feralny preparat wciąż jest w obrocie. Według doktora
Czajkowskiego, na Zachodzie koncerny próbują pozbyć się szkodliwych
środków, które już są albo wkrótce będą w ich krajach zakazane. Wiele z
tych preparatów trafia do Polski.
Plantatorzy buraków cukrowych korzystają z dostarczonych przez cukrownie nasion. Są one zaprawione imidaklopridem. Hodowcy uznają ten środek za przyczynę wymierania pszczół. Do Polskiego Związku Pszczelarskiego docierają sygnały z całej Polski o pszczołach, które wymarły po dokarmianiu cukrem. Według pszczelarzy, imidakloprid z ziaren przenika do korzenia buraków i kumuluje się w cukrze. Dla człowieka jest nieszkodliwy, ale pszczoły - niewielkie i pozbawione narządów filtrujących w rodzaju nerek czy wątroby - zabija. Powoduje porażenie systemu nerwowego owada. Pszczoła traci orientację w terenie i nie potrafi wrócić do swojego ula.
W rejonie Sławy Lasy Państwowe spryskały z samolotów drzewa rimonem
100 EC, nie bacząc na okoliczne pasieki. Interweniował Polski Związek
Pszczelarski. Dr Piotr Czajkowski ma nadzieję, że to tylko
nieszczęśliwy wypadek i że nie dojdzie do powtórki.
Przyczyną pomoru w pasiekach są też rośliny genetycznie mutowane. Wśród pszczelarzy uchodzą za diabelski wynalazek.
- Modyfikowana genetycznie kukurydza wytwarza trujące białko -
opowiada Wiesław Krupski. - Dzięki niemu roślina broni się przed
szkodnikami. Mszyce piją jej sok i giną. Ale kukurydza pyli, a pszczoły
noszą jej pyłek do uli razem z trucizną.
Sprawa jest na tyle poważna, że przy ministrze rolnictwa powstał specjalny zespół, który zajmuje się pomorem wśród pszczół.
-
W Chinach w wielu rejonach nie ma pszczół i trzeba ręcznie zapylać
drzewa - mówi Alojzy Wacławek. - Brygada robotników w miesiąc robi
tyle, co pszczoła w jeden dzień. Mam nadzieję, że w Polsce nie
dopuścimy do takiej sytuacji.
Z całego świata napływają sygnały o wymieraniu pszczół
W USA
pasiekom najbardziej zagraża zespół gwałtownej zapaści (CCD): z
niewiadomych powodów od 2006 roku pszczoły nagle porzucają ule.
Pozostaje jedynie matka z czerwiem i zapasami pokarmu. Reszta owadów
ginie poza ulem. W 35 stanach Ameryki pszczelarze utracili w ten sposób
od 50 do 90 proc. hodowli. Naukowcy podsuwają różne hipotezy dotyczące
przyczyn CCD: od zmian klimatycznych poprzez telefonię komórkową do
nadmiernego użycia chemii w rolnictwie. Tajemnicza choroba rozszerza
się na inne kraje. Dotarła też do Polski. Sygnały o podejrzeniu CCD
docierają m.in. z Dolnego Śląska.
We Francji liczebność pszczół spadła o połowę. Zbiory miodu zmniejszyły się o 35-40 proc.
W kanadyjskiej prowincji Quebec wyginęło 40 proc. pszczelich rodzin.
Problem dostrzegają też Niemcy, Szwajcarzy, Portugalczycy i Grecy, u których wymarła już jedna czwarta wszystkich pszczół.
Piotr Kanikowski
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!