Nasz region ma dzisiaj najdroższą w kraju żywność. Niektóre ceny w trzy miesiące skoczyły o 30 proc.

Dolnoślązacy muszą zaciskać pasa. Ceny żywności i napojów podskoczyły gwałtownie i to najszybciej w Polsce. W dynamice podwyżek przeganiamy nawet stolicę.

Rekordowo, bo aż o 32,9 proc. wzrosła cena ryżu. Za jedno opakowanie zapłacimy dziś nawet o złotówkę więcej niż jeszcze trzy miesiące temu. Trochę mniej, bo o 13 proc., wzrosły ceny mięsa, a o 10 - warzyw.

- Coraz trudniej szukać tanich produktów, bo ceny wszędzie są już bardzo wysokie - żali się Marian Talar, którego spotkaliśmy wczoraj przed centrum handlowym Korona.
We Wrocławiu i na Dolnym Śląsku ciągle drożeją także wędliny, ryby, kawa, chleb, herbata, mleko i oleje.
Rzeczywiście, tak duży skok niektórych cen na Dolnym Śląsku jest zaskakujący - przyznaje Wiesław Łagodziński, rzecznik prasowy Głównego Urzędu Statystycznego, który badał ceny w całym kraju. - Zwykle ceny w województwach zmieniały się w ciągu kwartału o około jednego procenta - dodaje statystyk.
Sklepikarze bronią się, że podnoszą ceny, bo robią to producenci i hurtownicy.
- Sami na tym tracimy, bo już mamy z tego powodu mniej klientów. Ludzie nie mają pieniędzy i szukają okazji w marketach, a nie w małych i sprawdzonych wcześniej sklepach - przyznaje Urszula Grochowska ze sklepu mięsnego przy ul. Gajowej we Wrocławiu.
Wtórują jej właściciele sklepów z warzywami i owocami. Tu jest jeszcze gorzej.
- Rynek w tym roku jest bardzo nieprzewidywalny. Ceny to spadają, to wzrastają. Bardzo trudno handlować w takich warunkach - opowiada Daniel Moskwa ze sklepu warzywnego przy ul. Kraszewskiego.

Trudno dziwić się też klientom sklepów warzywnych, skoro cena fasolki, tzw. jasia, we Wrocławiu sięgnęła w tym roku prawie 14 zł. To tyle, ile kosztuje kilogram dobrej kiełbasy albo schabu z kością.

Eksperci od handlu żywnością przyczyn gwałtownych podwyżek upatrują w pogodzie.
- Intensywne opady deszczu, burze, gradobicia, wahania temperatur. Szczególnie mocno ucierpiały cebula, seler, pietruszka, buraki czy marchew - mówi Krystyna Porzuczek, prezes spółki giełdowej Żywność Polska. - Produktów na rynku jest zbyt mało, dlatego ceny poszły w górę. Przykładowo marchew kosztowała w zeszłym roku 1,20 zł, teraz 2,40 zł - wylicza.
Ekonomiści uspokajają, że rynek szybko zweryfikuje ceny. - Jest wolny rynek i to on dyktuje ceny. Jeśli ktoś jest w stanie zapłacić tyle za towary, to ich ceny idą w górę. Dolnoślązacy w tym roku więcej wydają u siebie. Zrezygnowali z wakacji, zostawiają pieniądze w regionie, to też napędza gonitwę cen wśród producentów w województwie - opowiada Zbigniew Sebastian, prezes Dolnośląskiej Izby Gospodarczej we Wrocławiu.

Profesor Jan Rymarczyk z Uniwersytetu Ekonomicznego podkreśla też wpływ na ceny rozwijającej się turystyki w regionie.
Ekonomiści szacują, że ceny na Dolnym Śląsku mogą wyhamować w trzecim kwartale.

Janusz Krzeszowski Współpraca: GM 

Napisz komentarz!