Na polu Bieniów powstaje droga do marketu. Dowiedzieli się o tym, gdy na teren weszli robotnicy.

Rodzina Bieniów właśnie szykowała się do żniw, gdy na ich pole wjechały koparki i spychacze. Bracia Mieczysław i Władysław próbowali powstrzymać robotników, ale ci wrócili z policją. Okazało się, że zajęcie części pola pod drogę (ok. 0,5 ha) odbyło się w trybie nadzwyczajnym i za zgodą prezydenta Legnicy.
- Wszystko zrobiliśmy zgodnie z procedurą - mówi zastępca prezydenta Legnicy Ryszard Białek. - Rodzina nie powinna być zaskoczona, bo na bieżąco informowaliśmy ją o miejscowym planie zagospodarowania (była tam zaznaczona droga) i o wszczętej procedurze przejęcia gruntu pod jej budowę.

Grażyna Mrugała, siostra braci Bieniów, rzeczywiście przypomina sobie pisma, ale były napisane urzędniczym językiem i w domu nikt nie zrozumiał, o co miastu chodzi.

Dowiedzieli się 16 lipca. Dwa dni wcześniej prezydent wydał zezwolenie na budowę drogi. W polskim prawie samorząd może zająć cudzą własność. Ustawa o szczególnych zasadach przejmowania gruntu przewiduje, że właściciele mają dwa tygodnie na odwołanie się od decyzji. I Bieniowie dostali ten czas, ale już tydzień po tym, jak na ich pole wjechały maszyny budowlane.

- Po wydaniu zgody na budowę drogi czekamy na informacje z gminy, czy właściciele się odwołali - tłumaczy Tadeusz Borkowski, dyrektor Wydziału Infrastruktury w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim. - Jednak przy zastosowaniu rygoru natychmiastowej wykonalności nie trzeba czekać z inwestycją na odwołanie się strony. A taką procedurę zastosował prezydent Legnicy na wniosek Zarządu Dróg Miejskich. I wcale nie musiał mieć uzasadnienia, bo tego nie wymaga specustawa.
- W latach 70. zabrano ojcu ziemię pod budowę obecnej ulicy Nowodworskiej, teraz znowu nam zabierają, i to metodami z czasów komuny - zauważa Grażyna Mrugała.


Rodzeństwo twierdzi, że w ratuszu interweniował deweloper, który buduje w pobliżu legnickiego lotniska supermarket Leroy Merlin. Wcześniej zaproponował im stawkę za metr, ale rodzina nie zgodziła się. Uznała, że to za mało. Tym bardziej że nie przedstawił żadnej wyceny.

W tym momencie do akcji wkroczył prezydent Legnicy, który skorzystał z uchwalonej w 2003 roku specustawy o przejmowaniu gruntów pod drogi. Dostaną kwotę zgodną z wyceną rzeczoznawcy powołanego przez urzędników.
- Jestem zaszokowana gorliwością, z jaką urzędnicy wykonali ustawę - mówi Ewa Szymańska, przewodnicząca rady miejskiej. - W całej procedurze zapomnieli o nas, czyli o ludziach.

Tomasz Woźniak

Napisz komentarz!