Przedstawiamy najnowsze oferty pracy dostępne w Powiatowym Urzędzie Pracy w Lubinie. Szczegółowe informacje i dane kontaktowe do pracodawc... » 15 nowych lamp zaświec...
Trwa rozbudowa oświetlenia drogowego w gminie Lubin. W miejscowości Obora na działce nr 404 oraz na działce nr 402, czyli przy ulicach Malinowej ... » Wielkanocna terrine z ...
Terrina to pierwotnie gliniany garnek z pionowymi bokami i szczelnie przylegającą pokrywką przeznaczony do gotowania lub pieczenia. Co ciekawe dz... » Najpierw ukradł taksów...
30-letni mieszkaniec gminy Ścinawa, ukradł spod jednego z lubińskich serwisów samochodowych taksówkę, która była w naprawie,... »
Data dodania: 28 września 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Franciszek Smuda czyni cuda. Okazuje się, że w pewnych zrządzeniach losu potencjalne, magiczne moce na niewiele się zdadzą.
- Rozmawiałem po meczu z zawodnikami i muszę powiedzieć, że sędzia
wypaczył wynik meczu. Sytuację, po której padła bramka dla Lechii,
widziałem bardzo dobrze, gdyż nasza ławka była na wysokości pola
karnego - ocenił po meczu Franz Smuda.
Uogólnijmy. Samo spotkanie stało na słabym poziomie. Można by nawet
powiedzieć, że momentami było nudne jak flaki z olejem. Może i
uświadczyliśmy sporo walki na boisku, ale ofensywnej i efektywnej
kreatywności było jak na lekarstwo.
Smaczki meczowej historii tkwią jednak w tak zwanych momentach - a te rzeczywiście były.
Zawrzało. Choćby w 74 minucie. Po rzucie rożnym niewygodnym
uderzeniem głową popisał się aktywny Senegalczyk Mouhamadou Traore.
Bramkarz Lechii Paweł Kapsa instynktownie trącił piłkę i próbował ją
złapać. Połakomił się na nią i obrońca Zagłębia - Costa Nhamoinesu.
Wpadł z impetem i w piłkę, i w bramkarza. Rozjemca spotkania - Marcin
Szulc z Warszawy - uznał, że defensor z Zimbabwe faulował Kapsę.
Zupełnie niepomny tego, że piłka znalazła się w siatce. Czy słusznie?
Na dwoje babka wróżyła. Costa atakował agresywnie.
I nawiązanie do początku artykułu. Bramka dla Lechii. Z prawej
strony boiska poleciał cross w kierunku Marcina Kaczmarka. Lewy
pomocnik gdańszczan zacentrował w pole karne. Bramkarz Zagłębia
Aleksander Ptak ustawiony przy bliższym słupku nie miał szans, by piłkę
sięgnąć. Tak trafiła na głowę... Michała Łabędzkiego i wpadła do
bramki. Okoliczność obciążająca: na stopera miedziowych nacierał Ivans
Lukjanovs, litewski napastnik rywali. Nacierał z intensywnością byka
podczas corridy. W tym wypadku znaczy to tyle, co odpychał. Po
sędziowsku - faulował. Sędzia wskazał na środek boiska, czyli gola
uznał.
- Co mogę powiedzieć o bramce? Przecież nie powiem, że jest mi
przykro. Gdyby to mój zespół stracił takiego gola, czułbym się teraz
tak jak trener Smuda - ocenił trener Lechii Jacek Kafarski.
Krok dalej poszedł, szczery do bólu, pomocnik Zagłębia Piotr
Świerczewski. - Jechałem po meczu z Marcinem Kowalczykiem i
rozmawialiśmy o tej sytuacji. Więcej, z kilkoma zawodnikami Lechii
rozmawialiśmy po meczu i oni sami przyznali, że Lukjanovs odpychał
Łabędzkiego.
W dodatku sam sędzia przyznał, że Michał był odpychany, ale nie na
tyle, by odgwizdać faul. Pytam więc: co znaczy stwierdzenie: "nie na
tyle"?! Z faulem jest jak z ciążą. Nie można być trochę w ciąży. Albo
się jest, albo nie - tłumaczył obrazowo Świr. Po chwili dodał: Jeśli
zdarzenie byłoby na środku boiska, to pół biedy. Ale jeśli sędzia
podejmuje decyzję, która zaważy na wyniku - powiedzmy, kontrowersyjną -
to może wypadałoby, by jakaś komisja się tym zajęła. Nas, piłkarzy,
rozlicza się z naszych błędów. Ale nie ja jestem od komentowania
decyzji - mówi.
Minutę później arbiter wyrzucił z boiska Świerczewskiego za
uderzenie Lukjanovsa łokciem w twarz. Czy pomocnik chciał wymierzyć
sprawiedliwość? Premedytacja? - Żadna premedytacja. Żaden złośliwy
faul. Ja nie widziałem tej sytuacji w powtórkach, więc nie będę twardo
obstawał przy swoim. Ale jeśli faul, to na żółtą kartkę. Z mojej
perspektywy wyglądało to prosto. Walczyłem o piłkę. Chciałem wejść
przed Lukjanovsa, by piłkę wyłuskać. To nie był zamierzony cios. Takie
sytuacje są wkalkulowane w meczową walkę. Jeśli podczas analiz tego
spotkania okaże się, że sędzia przesadził z wykluczeniem, to będę się
odwoływał - stwierdza pomocnik.
Optymizmem napawa inne stwierdzenie Franciszka Smudy. - Po
przerwie reprezentacyjnej (spotkania eliminacyjne już 10 oraz 14
października - red.) do gry powinien wrócić Grzesiu Bartczak -
stwierdził uradowany Franz.
Dla kibiców Zagłębia to wielce oczekiwany moment. Prawy obrońca
miedziowych wróci tym do walki po blisko rocznym (!) rozbracie z piłką.
Poważnej kontuzji (zerwania więzadeł bocznych i krzyżowych w kolanie)
doznał 26 października ubiegłego roku podczas pierwszoligowego meczu
Zagłębia z Flotą. Wytrwałość w dojściu do zdrowia godna pochwały.
Lechia Gdańsk - Zagłębie Lubin 1:0.
Bramka: Michał Łabędzki 89 - sam.
Sędziował: Marcin Szulc (Warszawa).
Lechia: Kapsa - Bąk, Manuszewski, Wołąkiewicz, Mysona -
Rogalski, Surma (72 Nowak), Bajić (83 Pietrowski), Kaczmarek - Rybski
(60 Buzała), Lukjanovs.
Zagłębie: Ptak - KapiasI, Jasiński, Łabędzki, Costa - Bartczak (90
Plizga), Ekwueme, ŚwierczewskiI90 - za uderzenie rywala, Hanzel (88
Jackiewicz) \- Micanski, Traoré.
Michał Sałkowski
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!