Przedstawiamy najnowsze oferty pracy dostępne w Powiatowym Urzędzie Pracy w Lubinie. Szczegółowe informacje i dane kontaktowe do pracodawc... » 15 nowych lamp zaświec...
Trwa rozbudowa oświetlenia drogowego w gminie Lubin. W miejscowości Obora na działce nr 404 oraz na działce nr 402, czyli przy ulicach Malinowej ... » Wielkanocna terrine z ...
Terrina to pierwotnie gliniany garnek z pionowymi bokami i szczelnie przylegającą pokrywką przeznaczony do gotowania lub pieczenia. Co ciekawe dz... » Najpierw ukradł taksów...
30-letni mieszkaniec gminy Ścinawa, ukradł spod jednego z lubińskich serwisów samochodowych taksówkę, która była w naprawie,... »
Data dodania: 23 października 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Zeznania osób poszkodowanych przez lubińskich księży z zakonu salezjanów odsłoniły w czwartek przed legnickim sądem ogromną sieć.
Zastawiono ją na ludzi, by wyłudzić potem z banku w sumie 418 mln zł.
Na ławie oskarżonych zasiada 10 księży salezjan, dwóch biznesmenów
i były dyrektor legnickiego oddziału Kredyt Banku. Wśród nich jest ks.
Ryszard M., były szef salezjan.
Prokuratura zarzuciła dwunastu osobom udział w zorganizowanej
grupie przestępczej, która w latach 1999- 2001 wyłudziła 65 kredytów
lombardowych. Brały je i poręczały osoby, które nie miały o tym żadnego
pojęcia. Dopiero po 2 latach dowiadywały się o swoich długach, gdy
dostawały z banku wezwania do zapłaty.
- Byłam w szoku - przyznaje 47-letnia mieszkanka Polkowic. - Nie
wiedziałam, jak spłacić 30 tys. dolarów, a ksiądz nie chciał nawet ze
mną rozmawiać.
Nieświadomymi żyrantami byli m.in. dwaj ówcześni studenci Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie.
- Dałem koledze z roku swój dowód osobisty tylko na 15 minut, a
potem dostałem z banku wezwanie do zapłaty - zeznawał ówczesny kleryk,
a teraz już ksiądz. Drugi z poszkodowanych kleryków (dziś nauczyciel)
twierdzi, że nikomu swoich dokumentów nie dawał. Trzymał je zawsze w
szafce w seminarium, a nie zawsze zamykano pokoje na klucz.
Emerytowany górnik został nieświadomym żyrantem kredytu po wizycie w lubińskim oddziale konkurencyjnego banku PKO BP.
Dałem pracownicy banku dokumenty do kserokopii. Potem dostałem
wezwanie do zapłaty z Kredyt Banku - zeznawał. - Wiem to, bo pisma z
PKO BP i Kredyt Banku przychodziły na ten sam błędny adres.
Oszuści podrabiali podpisy nieświadomych żyrantów, wpisywali im też
inne miejsca pracy, głównie jako pracownicy salezjańskiej fundacji. W
ten sposób maturzysta został wpisany jako kierowca z dochodem 6 tys. zł
miesięcznie.
Salezjanie mieli wydać część kredytów na spłatę pożyczek, inne na
inwestycje kościelne, nieruchomości i grę na giełdzie. Część trafiła za
granicę. Kredyt Bank do tej pory nie odzyskał 130 mln zł.
Tomasz Woźniak
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!