KGHM zaprasza do współpracy wszystkich, którzy stawiają sobie odważne i ambitne cele – są gotowi na realizację codziennych wy... » Wolontariusze KGHM pos...
Kolejne sadzonki dębów, buków i sosen już rosną na terenach leśnych wokół Huty Miedzi Głogów. Posadzone dziś sosny st... » Jak wybrać odpowiednią...
Sprawdź jak tworzyć sprzedające ogłoszenia lokalne wybierając odpowiednie kategorie w serwisie ogłoszeniowym. Jak wybrać odpowiednią kategori... » Kolejne cztery brygady...
Już w ten weekend w dniach 27.04- 28.04 w czterech brygadach OT prawie 200 ochotników po szkoleniu podstawowym w obecności zaproszonych ... »
Data dodania: 25 maja 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Nie kupił telewizora na raty, a ma go spłacać. Choć prokuratura stwierdziła, że jest niewinny, bank zgłosił go do BIK-u jako nierzetelnego klienta.
Kłopoty mieszkańca Gaworzyc zaczęły się prawie rok temu, od telefonu
z Banku AIG. Został poinformowany, że od trzech miesięcy zalega ze
spłatą rat za telewizor.
- Nie kupowałem żadnego telewizora!-
denerwuje się Andrzej Skorus. - Dlatego pojechałem do głogowskiej filii
banku, żeby wyjaśnić pomyłkę.
Na miejscu okazało się, że w jednym ze
sklepów, w styczniu ubiegłego roku, zawarto umowę sprzedaży na kwotę
4.444 zł. Tyle bowiem kosztował telewizor LCD kupiony na nazwisko
Andrzeja Skorusa. Okres spłaty wynosił 33 miesiące, a wysokość raty to
212,10 zł. W dokumentach, oprócz nazwiska, zgadzał się nr PESEL, ale
adres już nie. Ten na umowie jest w Grębocicach, a pan Andrzej mieszka
w Gaworzycach.
- Byłem zszokowany, bo umowa zawarta w styczniu 2008 roku miała mój
nieaktualny numer papierowego dowodu osobistego, który dawno wymieniłem
na nowy - opowiada pan Andrzej. - Fakt, w tej samej sieci sklepów,
cztery lata wcześniej kupiłem sprzęt na raty. Ale wszystko spłaciłem
przed terminem.
Mężczyzna zostawił w banku oświadczenie, że nie
zawierał żadnej umowy kredytowej. Pracownicy zapewnili go, że będą to
sprawdzać. Ale kilka tygodni później do domu pana Skorusa zadzwoniono z
firmy windykacyjnej w sprawie rosnącego długu. I znowu pojechał do
banku i zostawił oświadczenie, w którym wyraźnie zaznaczył, że nie
podpisywał umowy i nie zgubił też dokumentów, na które ją wystawiono.
Pracownicy przeprosili za nadgorliwość firmy windykacyjnej i poradzili
mężczyźnie, aby zgłosił sfałszowanie umowy na policję. I pan Andrzej
tak zrobił.
- Ale policjant nie przyjął zawiadomienia - mówi
mężczyzna. - Chciał ode mnie kopii tej umowy, a jej nie miałem, bo bank
nie dał mi jej nawet do wglądu.
Do końca roku państwo Skorusowie mieli spokój. Liczyli, że ich
sprawę wyjaśnia, tak jak obiecał, AIG Bank. Pod koniec roku zdecydowali
się na kredyt gotówkowy w innym banku. I wtedy okazało się, że Andrzej
Skorus widnieje na liście Biura Informacji Kredytowej, jako nierzetelny
klient, który zalega bankowi ze spłatą.
- Nie wytrzymałem i zawiadomiłem o wszystkim prokuraturę - opowiada pan Andrzej.
Prokuratura
wszczęła postępowanie. Przesłuchano pracowników sklepu, w tym kobietę,
która sporządziła umowę na sprzedaż telewizora, ale ta niczego nowego
do sprawy nie wniosła. Jednak biegły grafolog, który na zlecenie
prokuratury sprawdził podpis na umowie, stwierdził, że na pewno został
sfałszowany. Prokuratura potwierdziła więc, że pan Andrzej nie brał
kredytu, a umowa jest nieprawdziwa. Informacja trafiła do AIG.
- Całą sytuację opisałem w liście do Bankowego Arbitrażu
Konsumenckiego, który zajmuje się podobnymi przypadkami - opowiada
mężczyzna. - Domagałem się przede wszystkim wycofania przez AIG mojego
nazwiska z BIK-u. Chciałem też sześć tysięcy złotych tytułem
odszkodowania. W marcu arbitraż przysłał odpowiedź. Nakazał bankowi
wycofać mnie z BIK-u, ale uznał, że odszkodowanie nie należy mi się.
Andrzej
Skorus odetchnął. Sądził, że po roku walki, nareszcie sprawa dobiegła
końca. Czekał tylko na pismo z AIG z informacją o skreśleniu go z listy
dłużników. Kilka dni temu dostał upragniony list z banku. W środku była
jednak książeczka z kolejnymi ratami spłaty telewizora.
O wyjaśnienie sytuacji pana Skorusa poprosiliśmy Dagmarę Cybruch z AIG Bank Polska SA. W odpowiedzi czytamy: (...) "Jeżeli Bank jest w posiadaniu informacji, że zostało popełnione przestępstwo w trakcie zawierania umowy kredytowej (np. podszywanie się pod inną osobę), składa do BIK stosowną dyspozycję o wycofanie danych klienta, którego sprawa dotyczy. (...) W związku z tajemnicą bankową obowiązującą Bank nie możemy komentować informacji związanych z konkretnymi klientami".
Pan Skorus znowu poszedł więc do głogowskiej filii banku.
-
Pracownicy byli zaskoczeni, że dostałem kolejną książeczkę spłat - mówi
mężczyzna. - Podobno 20 marca wysłali pismo do BIK-u, by wycofać moje
dane. Biuro ma na to miesiąc. A mijają już dwa i cisza. Ktoś tu kręci -
zastanawia się. Do sprawy wrócimy.
Jan Kotapka, powiatowy rzecznik praw konsumentów w Lubinie: - Klient ma prawo dochodzić swoich praw w sądzie. Niewinność mężczyzny potwierdziło dochodzenie prokuratury. Jeśli jego nazwisko wciąż znajduje się w BIK-u, powinien napisać do banku przedsądowe wezwanie do wycofania danych i określić termin skreślenia z listy. Ma też prawo dochodzić od banku odszkodowania w sądzie za straty moralne, na jakie został przecież narażony.
Grażyna Szyszka
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!