23 kwietnia bieżącego roku w godzinach 09 – 14. Na terenie lubińskiej giełdy i stadionu piłkarskiego odbyły się ćwiczenia dowódczo... » Ostatnie przymrozki i ...
Kilka ostatnich mroźnych nocy może mieć katastrofalne skutki dla sadowników i właścicieli winnic. W wielu ogrodach nie będzie w tym roku j... » „NiepokalanaR...
Sieć kin Helios prezentuje najnowszy film grozy, opowiadający o klasztorze, który choć wydaje się być oazą spokoju, kryje w sobie niebezpi... » Uczysz się i pracujesz...
Dostajesz rentę rodzinną po zmarłym rodzicu i nie wiesz czy możesz dodatkowo pracować? Jest taka możliwość, ale trzeba pamiętać o limitach. Od 1 ... »
Data dodania: 14 września 2017 — Kategoria: Wiadomości
W Sądzie Rejonowym w Lubinie rozpoczął się proces Jarosława D, lat 51, oskarżonego o zabójstwo w centrum miasta w biały dzień.
Od zbrodni minął juz prawie rok. Na początku września ubiegłego roku, około godziny 11.00 rano 62-letni Zdzisław S. siedział ze znajomym na ławce przy Alei Kasztanowej w Lubinie.
- Pili alkohol. - W pewnym momencie podszedł do nich 51-letni Jarosław D., który bez podania jakiegokolwiek powodu, bez słów, zaczął bić Zdzisława S. - opowiada prok. Lidia Tkaczyszyn z legnickiej prokuratury.
- Oskarżony bił go rękoma, a następnie kopał po całym ciele, głównie po głowie i przyciskał nogą leżącego, uniemożliwiając mu wstanie - mówi rzeczniczka. Kiedy katowany mężczyzna stracił przytomność, Jarosław D. zostawił go i zaczął uciekać.
Zdzisław próbował uciekać, nie udało mu się. Oprawca dogonił go i skatował na śmierć na środku ulicy. Później tłumaczył, że zrobił to przez przypadek.
- Feralnego dnia w godzinach przedpołudniowych wracałem do miejsca zamieszkania. Tak się zdarzyło, że na Alei Kasztanowej i zostałem zaczepiony przez nieznajomego mi mężczyznę. Chciał żebym mu dał pieniądze. Powiedziałem, że nie mam pieniędzy i żeby dał mi święty spokój. Gdy odmówiłem, zaczął mnie obrażać. Doszło do awantury i rękoczynów. W pewnym momencie po uderzeniu poszkodowany upadł. Podejrzewam, że on musiał się uderzyć o jakiś kamień. Dlatego twierdzę, że to był nieszczęśliwy wypadek. Nie było moim zamiarem, żeby komuś odebrać życie. Jest mi z tego powody bardzo przykro - mówił oskarżony.
Jarosław D. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że Zdzisław S. zmarł na skutek nieszczęśliwego wypadku. Grozi mu 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie.
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!