Dolnośląskie samorządy muszą od nowa planować swoje budżety i szukać w nich dodatkowych oszczędności. Jest bowiem niemal pewne, że w tym roku każdy z nich zarobi o wiele milionów mniej niż rok temu. Czarne prognozy wynikają z pierwszych danych dolnośląskiego fiskusa - w styczniu firmy z naszego regionu zapłaciły pięć razy mniej podatków niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku. A to właśnie podatki stanowią lwią część dochodów województwa i każdego z miast.

Gdzie samorządy zamierzają więc szukać oszczędności?
- Na delegacjach, korzystaniu z samochodów służbowych - wylicza Piotr Borys, wicemarszałek Dolnego Śląska. Zapowiada też, że w tym roku w urzędzie nie będzie żadnych podwyżek pensji. - Nie ma mowy natomiast o ograniczaniu inwestycji. W tym roku po raz pierwszy budżet województwa jest na nie szczególnie nastawiony. Nie można zmarnować szansy, jaką daje wykorzystanie środków unijnych - zastrzega Borys.

- Ale gdyby sytuacja budżetowa się pogarszała, to z pewnością będziemy korygować wydatki - przyznaje Rafał Dutkiewicz, prezydent miasta.

Jednak podlegli mu urzędnicy już wiedzą, że będą musieli oglądać każdą złotówkę.
W Zarządzie Zasobu Komunalnego na pierwszy ogień idą remonty. Nie będzie planowanej na ten rok modernizacji 50 gminnych kamienic. - Jeśli uda nam się zacząć kilka remontów, to i tak będzie dobrze - mówi Agnieszka Korzeniowska, rzeczniczka prasowa ZZK.

Oszczędza też Wałbrzych.
- W budżecie na ten rok nie zostały przewidziane podwyżki wynagrodzeń, poza obowiązkowym wzrostem płac dla nauczycieli - mówi Piotr Kruczkowski, prezydent Wałbrzycha. - Dzięki rozsądniejszemu wydawaniu pieniędzy na materiały biurowe, rezygnacji z jednego auta służbowego czy zabraniu limitów na urzędowe telefony w miejskiej kasie ma zostać więcej o 100 tysięcy złotych. Inne wydatki budżetu będą równie rygorystycznie oceniane.

Władze Jeleniej Góry, podobnie jak Wrocławia, nie przygotowały pakietu antykryzysowego. Zdaniem wiceprezydenta Jerzego Łużniaka dane o wpływach podatku CIT nie odzwierciedlają całego roku i po chwilowym załamaniu nadejdą miesiące, w których dochody wzrosną.
- Na razie nie ma to żadnego wpływu na budżet miasta, bo wpływy z podatku CIT dostaniemy dopiero za kilka miesięcy - wyjaśnia wiceprezydent Łużniak.

Z kolei prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski mówi, że jego miasto oszczędza przede wszystkim na administracji.
- W ubiegłym roku pismo samorządowe "Wspólnota" zaliczyło nas do miast o najniższych - w przeliczeniu na jednego mieszkańca - wydatkach na utrzymanie administracji. Mimo to dalej chcemy ograniczać koszty, ale bez szkody dla mieszkańców - zapewnia Krzakowski.

Planu oszczędnościowego nie mają także w Zgorzelcu.
- U nas o żadnym kryzysie nie ma mowy - zapewnia Rafał Gronicz, burmistrz miasta. Jak mówi, polecił skarbnikowi miasta dokładnie analizować wpływy do budżetu i według danych za styczeń, problemy finansowe na razie omijają nadgraniczne miasto.

W Bolesławcu jednym z pomysłów na ewentualną walkę z kryzysem są inwestycje, na które miasto przeznacza w tym roku 60 mln zł. Bo jak mówi prezydent Piotr Roman, inwestycje to nowe miejsca pracy, np. przy robotach budowlanych.
- Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja może się pogorszyć, dlatego na czarną godzinę trzymamy kilka milionów złotych z nadwyżki budżetowej - zapewnia prezydent Roman.

Marcin Torz, Ryszard Żabiński

Napisz komentarz!