Wielu seniorów zastanawia się czy warto od razu po osiągnięciu wieku emerytalnego zrezygnować z pracy? Nie zawsze to się opłaca. Jeżeli po... » Oferty pracy PUP Lubin...
Przedstawiamy najnowsze oferty pracy dostępne w Powiatowym Urzędzie Pracy w Lubinie. Szczegółowe informacje i dane kontaktowe do pracodawc... » ĆWICZENIA VI KOMPANII ...
23 kwietnia bieżącego roku w godzinach 09 – 14. Na terenie lubińskiej giełdy i stadionu piłkarskiego odbyły się ćwiczenia dowódczo... » Ostatnie przymrozki i ...
Kilka ostatnich mroźnych nocy może mieć katastrofalne skutki dla sadowników i właścicieli winnic. W wielu ogrodach nie będzie w tym roku j... »
Data dodania: 13 maja 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Wąskie gorsety, pantalony, suknie wieczorowe i stroje tylko
dla domowników, wachlarze, kunsztowne karnety i flakoniki na sole
trzeźwiące można podziwiać na nowej wystawie w Muzeum Miedzi.
Wśród
eksponatów jest najgorsze z kobiecych narzędzi tortur - gorset
fiszbinowy. Unikat, bo jak to bywa z bielizną, zachował się bardzo mało
egzemplarzy tego wynalazku.
Kolekcja prezentuje jeden z najdynamiczniej rozwijających się okresów w modzie. Są więc suknie panien, prawie bez biżuterii, i bogate, niemal barokowe kreacje mężatek, które wówczas były żywymi reklamami majętności mężów. Zakładanie sukni trwało nawet półtorej godziny, miały średnicę do trzech metrów. Jest bogata kolekcja protoplastów dzisiejszych SMS-ów, czyli wachlarze, którymi kobiety wysyłały mężczyznom sygnały. Są też stroje "na chłopczycę", które podbiły modę po I wojnie światowej - suknie, w których na długo przed manifestem Catherine Denevue staniki okazały się zbędne.
Wystawa "W dążeniu do piękna i doskonałości. O kobietach i ich
upodobaniach" trafiła do Legnicy z muzeum Zamek Książąt Pomorskich w
Szczecinie, ale aż 15 muzeów udostępniło swoje zbiory, by kompleksowo
przedstawić kobiecą modę z XIX i początków XX wieku. Właśnie stroje to
do dziś pięta achillesowa polskiego muzealnictwa. Ekspozycję wzbogaciły
nawet zbiory prywatne, w tym kompletny strój ślubny z 1939 roku Heleny
Klukiewicz dostarczony przez jej córkę - legniczankę.
- Takie kolekcje są bardzo trudne w przechowywaniu - przyznaje Andrzej Niedzielenko, dyrektor Muzeum Miedzi w Legnicy.
Tomasz Woźniak
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!