Wielu seniorów zastanawia się czy warto od razu po osiągnięciu wieku emerytalnego zrezygnować z pracy? Nie zawsze to się opłaca. Jeżeli po... » Oferty pracy PUP Lubin...
Przedstawiamy najnowsze oferty pracy dostępne w Powiatowym Urzędzie Pracy w Lubinie. Szczegółowe informacje i dane kontaktowe do pracodawc... » ĆWICZENIA VI KOMPANII ...
23 kwietnia bieżącego roku w godzinach 09 – 14. Na terenie lubińskiej giełdy i stadionu piłkarskiego odbyły się ćwiczenia dowódczo... » Ostatnie przymrozki i ...
Kilka ostatnich mroźnych nocy może mieć katastrofalne skutki dla sadowników i właścicieli winnic. W wielu ogrodach nie będzie w tym roku j... »
Data dodania: 22 czerwca 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Awans skorumpowanego egzaminatora. Mężczyzna, na którym ciążą zarzuty, został kierownikiem
Krzysztof C., choć jest zamieszany w aferę korupcyjną z egzaminami na prawo jazdy, pełni funkcję kierownika sekcji w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego we Wrocławiu.
Awans otrzymał mimo ciążących na nim prokuratorskich zarzutów związanych z załatwianiem praw jazdy za łapówkę. Teraz podlegają mu trzy osoby i jest on odpowiedzialny za stan techniczny samochodów, na których kandydaci na kierowców zdają egzaminy.
Krzysztof C. był jednym z egzaminatorów, kiedy w 2007 roku został zatrzymany przez prokuraturę i usłyszał zarzuty korupcyjne. - Nie ujawnimy, ile ich jest - zastrzega prokurator Jerzy Kasiura, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu. Wiadomo jednak, że po zatrzymaniu i przesłuchaniu prokurator prowadzący śledztwo zakazał Krzysztofowi C. pełnić funkcję egzaminatora.
Sam Krzysztof C. też nie chce ujawnić, ile usłyszał zarzutów - Nie
muszę się z tego spowiadać dziennikarzowi - ucina. Według
nieoficjalnych informacji, może być ich nawet kilkanaście. Każdy zarzut
to jedna osoba, która zdała egzamin, bo po prostu za niego zapłaciła.
-
Żaden z podejrzanych w śledztwie egzaminatorów nie ma mniej niż trzy
zarzuty korupcyjne - mówi osoba znająca szczegóły śledztwa. -
Rekordzista miał ich aż 70. Za "zdany" egzamin brali od 300 do 400
złotych.
Po tym, jak prokurator zawiesił Krzysztofa C. jako egzaminatora,
przełożeni przesunęli go do działu technicznego. Był rzeczoznawcą i
zajmował się badaniem stanu aut egzaminacyjnych. - Kierownikiem sekcji
zostałem w sierpniu ubiegłego roku - opowiada sam Krzysztof C. - To
żaden awans. Poza tym nie mam przecież nic wspólnego z egzaminowaniem -
podkreśla.
Nie udało się nam uzyskać komentarza dyrektora WORD
Grzegorza Kajcy. Nie chciał z nami rozmawiać. O pytania poprosił na
piśmie, ale na nie nie odpowiedział.
Wrocławski WORD podlega urzędowi marszałkowskiemu. - Natychmiast
wszczynamy kontrolę - zapewnia rzeczniczka marszałka Marka Łapińskiego,
Marta Libner. - Nie ma zgody na takie praktyki. Zażądamy wyjaśnień od
dyrekcji Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego.
Afera we wrocławskim
WORD to jeden z największych i najpoważniejszych w kraju korupcyjnych
skandali. Na trop powiązań między właścicielami szkół nauki jazdy,
instruktorami i egzaminatorami wpadli w 2002 roku wrocławscy policjanci
z wydziału do walki z korupcją Dolnośląskiej Komendy Wojewódzkiej. Z
ustaleń prokuratury wynikało, że w WORD we Wrocławiu powstała
zorganizowana grupa przestępcza.
Do dziś zarzuty usłyszało już ponad 230 osób, z czego przeszło 150
zostało skazanych. Większość z nich to ci, którzy wręczali łapówki.
Przeważnie zdecydowali się na dobrowolne poddanie się karze. Wśród
zamieszanych w tę aferę jest aż 11 egzaminatorów, 20 instruktorów i
kilkudziesięciu pośredników, załatwiających dojście do egzaminatorów.
Najbardziej
znanym był jeden z pierwszych podejrzanych w tej sprawie. Władysław K.,
były wrocławski wojskowy, który swoich klientów przyjmował w barze
McDonald's. Policjanci znaleźli u niego notes z danymi tych, dla
których miał załatwić egzamin na prawo jazdy.
Dziś sprawa rozrosła się do jednego z największych śledztw w Polsce. To większa afera od głośnego skandalu z łapówkami w polskim futbolu. Okazało się, że wrocławska mafia egzaminacyjna załatwiała prawa jazdy w sąsiednich województwach. Za dwa tys. zł można było załatwić prawo jazdy w Lubuskiem, na Górnym Śląsku i w Wielkopolsce. Zdarzało się, że na egzamin w ogóle nie trzeba było przychodzić, a i tak można było zdać. Oczywiście za łapówkę.
"Klient" mafii dostawał fałszywe zaświadczenie lekarskie, świadectwo
ukończenia kursu nauki jazdy i zdawał egzamin, na który nie
przychodził. Niedawno wrocławski sąd aresztował właściciela szkoły
nauki jazdy, podejrzanego o świadczenie takich właśnie usług.
Wrocławskie
śledztwo w sprawie egzaminacyjnej afery nie jest jedynym w Polsce.
Swoje skandale związane ze zdawaniem na prawo jazdy miały i mają m.in.
Katowice, Poznań, Białystok, Włocławek i Piotrków Trybunalski.
Wśród podejrzanych o korupcję we wrocławskim WORD nie zabrakło też jego byłego dyrektora, Janusza P. Przed sądem do dziś toczy się jego proces. Jest oskarżony o korupcję i niegospodarność. Sprawa wyszła na jaw podczas kontroli z urzędu marszałkowskiego w 2006 roku. Jej efektem była dymisja Janusza P. ze stanowiska. Na jego miejsce powołano dzisiejszego dyrektora Grzegorza Kajcę. Z ustaleń kontroli wynikało, że Janusz P. za publiczne pieniądze organizował wycieczki po całej Europie. Z grupą pracowników WORD i osób prywatnych odwiedzał fabryki i targi samochodowe. Oficjalnie były to szkolenia, zapoznawanie się z zasadami egzaminowania kierowców w różnych krajach. Jednak według prokuratury były to wycieczki za publiczne pieniądze. Janusz P. z budżetu WORD opłacił sobie zaoczne studia na Politechnice Radomskiej i kurs członków rad nadzorczych za prawie 12 tys. zł. WORD wynajmował też 11 aut od prywatnej szkoły nauki jazdy. Za przedłużanie umów co miesiąc dyrektor miał brać 3 tysiące złotych od właściciela szkoły.
Marcin Rybak
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!