Do końca kwietnia do ZUS wpłynęło prawie 8,5 tys. wniosków o świadczenie wspierające, z których do tej pory rozpatrzono ok. 5,6 tys... » Komisarz lew na spotka...
Wiadomo nie od dziś, że zachowania powtarzane wielokrotnie stają się nawykiem, dlatego lubińscy policjanci cyklicznie spotykają się z przedszkola... » Pierwsze Mistrzostwa W...
W miniony weekend, 11-12 maja, na terenie Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu odbyły się pierwsze Mistrzostwa WOT w pokonywaniu ... » Dolnośląska KAS wykrył...
Dolnośląska KAS podczas kontroli jednego z samochodów ciężarowych na A4 wykryła skradzione pojazdy. Wartość rynkowa obu skr... »
Data dodania: 11 lipca 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Grzybowe szaleństwo rozpoczęte. Wysoka temperatura i spore opady spowodowały, że na Dolnym Śląsku możemy wybrać się na grzyby wcześniej niż w poprzednich latach.
- Nie spodziewałem się, że wrócę z pełnym koszem prawdziwków,
podgrzybków i kurek - przyznaje Henryk Mirkowski, mieszkaniec
Biskupina, który ma swoje grzybowe miejsca w pobliżu Janikowa i
Biskupic Oławskich (gmina Jelcz-Laskowice).
- W podwrocławskich
lasach jest bardzo mokro i gorąco. To na pewno sprzyja grzybom -
dodaje. Ale podkreśla, że niestety w wyścigu za dorodnymi owocnikami z
grzybiarzami często wygrywają robaki.
Ale nie ma co się zniechęcać. Z koszem do lasu warto się wybrać właśnie teraz, bo codziennie pojawiają się nowe okazy. Grzybów nie brakuje nawet w lasach w promieniu 40 km od Wrocławia - w okolicach Ślęży, Obornik Śląskich, Milicza czy Jelcza-Laskowic.
Nie powinni też żałować ci, którzy wybiorą się np. w okolice
Chocianowa. Tłumy grzybiarzy ściągną tam pod koniec lata, ale to nie
znaczy, że teraz grzybów nie ma.
- Przede wszystkim kurki, ale
widziałam też prawdziwki - mówi Dagmara Hałabura z Chocianowa. To
właśnie z tych okolic pochodził gigantyczny (1,62 kg) prawdziwek
znaleziony na początku lipca przez Antoniego Kozdrowiskiego z Lubina.
Ci, którzy do lasu ruszają pierwszy raz, powinni dobrze patrzeć, co
zbierają. Szczególnie przy młodych, niewielkich okazach łatwo o
pomyłkę. Jednak ratunek można znaleźć już za niewielką opłatą.
-
Przy oddziałach sanepidu działają tak zwani klasyfikatorzy i
grzyboznawcy, którzy z całą pewnością ocenią, czy grzyby w naszym
koszyku są jadalne - wyjaśnia Magdalena Odrowąż-Mieszkowska, rzecznik
wrocławskiego sanepidu. - Wszyscy są po specjalistycznym kursie i z
certyfikatami - dodaje.
O to, czy grzyby zostały sprawdzone przez fachowca z certyfikatem, powinniśmy także zapytać sprzedawców na targowiskach. Każdy klasyfikator i grzyboznawca ma swoją pieczątkę z numerem i nazwiskiem. Klasyfikator ocenia tylko świeże grzyby, a grzyboznawca może sprawdzać też suszone okazy.5 zł trzeba zapłacić za sprawdzenie kilograma grzybów przez specjalistę.
W tym sezonie ciekawą propozycją dla grzybiarzy jest GPS. Część firm produkujących nawigację przekonuje, że dzięki niej trafią z powrotem na parking, gdzie zostawili samochód. To proste. Wpisujemy współrzędne punktu, z którego wychodzimy. Gonimy, gdzie oczy lub grzyby poniosą, a wracając włączamy urządzenie, które prowadzi nas do auta.
Są producenci, którzy poszli jeszcze dalej. Dzięki mapom zainstalowanym w urządzeniach firmy Garmin zbieracze widzą miejsca, w których występują grzyby (wpisali przy pomocy internetu inni użytkownicy). Mając taką mapę, wpisujemy swoje położenie i podążamy prosto do... grzybów. Tak przynajmniej zapewnia producent.
Grzyby można sprawdzić w sanepidzie w Jeleniej Górze (ul. Kasprowicza 17), Legnicy (ul. Mickiewicza 24), Wałbrzychu (ul. Armii Krajowej 35c) i Wrocławiu (ul. Skłodowskiej-Curie 73/77).
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!