Rekordową liczbę ponad 500 prac autorstwa 289 artystów z 45 krajów wpłynęło na Międzynarodowy Konkurs Sztuki Złotniczej o... » Pierwsi motocykliści r...
Wiosenna aura sprawiła, że na drogach widać coraz więcej motocyklistów. Warto pamiętać dla własnego bezpieczeństwa, że zanim wyjedzie się ... » Chirurgia laparoskopow...
Studenci Wydziału Medycyny Weterynaryjnej UPWr mają do dyspozycji aparaturę, dzięki której mogą uczyć się chirurgii laparoskopowej - stoso... » Rozpoczęły się nasadze...
140 tys. sadzonek drzew i krzewów leśnych – Huta Miedzi Głogów po raz kolejny rozpoczęła nasadzenia lasów na swoich te... »
Data dodania: 23 września 2011 — Kategoria: Wiadomości
- Nigdy nie rzucałem słów na wiatr. Nie przedstawiam siebie jako cudotwórcy. Sam niczego nie dokonam. Jeśli udało mi się coś dobrego wymyślić i zrealizować, zawsze do tego potrzebowałem innych ludzi. - mówi w rozmowie z nami Tadeusz Maćkała, kandydat do Sejmu z ramienia PSL.
Redakcja: Pracę parlamentarzysty często oceniamy przez pryzmat pokazywanej w telewizji "młócki słownej" i parady „gadających głów". Czy tak naprawdę wygląda praca wynajętego czy może zatrudnionego przez społeczeństwo polityka?
Tadeusz Maćkała: Rzeczywiście, sceny, które często oglądamy na ekranie telewizora, mogą odstręczać od polityki i polityków. Proszę jednak zwrócić uwagę, że pokazywana jest na ogół ciągle ta sama, nieliczna grupa posłów, najczęściej tych najpopularniejszych, wcześniej wylansowanych przez ogólnopolskie media. Nie można oceniać całej klasy politycznej przez pryzmat tych kilkunastu, nierzadko bardzo barwnych osób, zapraszanych do studia, często ulubionych przez dziennikarzy „etatowych komentatorów". Zdarza się przecież, że zestawienie pewnych polityków to konsekwencja dążenia do jak największej oglądalności stacji, zatem - to się samo przez się rozumie... Jak to powiedzieć, hm, telewizyjny show musi trwać. Codzienność polityki to jednak żmudna i mało efektowna, codzienna praca, głównie w komisjach, podkreślam liczbę mnogą, nie w jednej, lecz kilku. Ja pracowałem między innymi w Komisji Skarbu.
Redakcja: Czy parlamentarzysta udziela się tylko w komisjach?
Tadeusz Maćkała: Oczywiście, że nie. Istnieją jeszcze dwa szerokie obszary aktywności posła i senatora. Pierwszy to praca na rzecz regionu, z którego został wybrany. Wracając z Warszawy, nigdy nie siadałem w wygodnym fotelu, by odpocząć. Nie mówię tak, by narzekać, bo aktywność polityczna i społeczna to mój żywioł. Prawie codziennie więc wsiadałem w samochód i udawałem na liczne spotkania z mieszkańcami okręgu wyborczego i samorządowcami. Efektem tego bywała potem radość z wspólnie odniesionych sukcesów. I satysfakcja, którą trudno opisać. Robić coś pożytecznego to przyjemne uczucie.
Redakcja: Czy mógłby pan podać przykłady takich udanych i satysfakcjonujących działań?
Tadeusz Maćkała: Jest ich wiele. Udało mi się, na przykład, zdobyć środki z budżetu Państwa na odszkodowania popowodziowe i odbudowę dróg w Ścinawie, na remont Sądu Okręgowego i ZUS-u w Legnicy, na telefonizację Michałowa, na pomoc dla FUM "Chofum" w Chocianowie i "Polleny" w Ścinawie. To tylko najgłówniejsze przykłady wspólnych działań władz samorządowych i moich, parlamentarnych. Nigdy nie zapomniałem, że moja pierwsza funkcja społeczna to prezydentura Lubina. Dobry, aktywny działacz i polityk lokalny to sukces i wielkie szczęście dla małej, miejskiej, gminnej czy wiejskiej społeczności..
Redakcja: A drugi obszar aktywności?
Tadeusz Maćkała: Ten drugi obszar to praca na rzecz poszczególnych mieszkańców regionu. W biurze poselskim czy senatorskim osobiście lub przez zatrudnionych pracowników (także wolontariuszy) interweniowaliśmy wielokrotnie w sprawach indywidualnych. Zawsze, ze szczególną uwagą, wspierałem osoby starsze w ich staraniach, zmierzających do uzyskania należnych świadczeń. Służyłem pomocą w uzyskiwaniu uprawnień oraz świadczeń kombatanckich osobom, którym przysługiwało to na mocy ustawy "O kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego". W sprawie odszkodowań dla cywilnych ofiar wojny, mających za sobą pracę przymusową, pobyt w obozie koncentracyjnym lub obozie pracy, moi współpracownicy przekazywali odpowiednie kwestionariusze, sporządzali urzędowe pisma. Szczegółowo informowali osoby zainteresowane, gdzie szukać dokumentów, potwierdzających pracę niewolniczą lub pobyt w obozie koncentracyjnym lub sowieckim łagrze. Czuję wielką satysfakcję, że dzięki tej mrówczej pracy mojego biura setki osób mogło szybko i sprawnie uzyskać należne im świadczenia.
Redakcja: Wróćmy do pracy typowo parlamentarnej. Który rodzaj działalności przyniósł panu największą satysfakcję?
Tadeusz Maćkała: Muszę zdecydowanie powiedzieć, że doprowadzenie do odszkodowań dla "zabużan". Moi rodzice pochodzą „zza Buga", jak to zwykliśmy określać. W naszym regionie powszechnie znane są historie rodzin, które uciekały z tamtych okolic lub zostały wypędzone. Wiem z opowiadań, nie tylko rodzinnych, jak wielki to był ból i jak trudno wymazać tę traumę , dlatego choć w ten skromny sposób starałem się im to wynagrodzić. O niesprawiedliwości, jaka spotkała miliony Polaków, trudno mówić spokojnie. Kto choć trochę interesuje się historią, wie, co przeszli kresowiacy zza Buga, podobnie jak wszyscy, których dotknęła wielka historia. Przybyli tu, na tak zwane Ziemie Odzyskane. Tak się stało i mimo traumy trzeba się z dziejami historii pogodzić. Siłą rzeczy, mnie, mieszkającemu w Lubinie, los Dolnoślązaków i dzieje mojego regionu są szczególnie bliskie.
Redakcja: W tym miejscu trudno nie zapytać pana o KGHM...
Tadeusz Maćkała: Zawsze byłem i pozostanę przeciwnikiem prywatyzacji naszego regionalnego skarbu, jakim jest kombinat. W miarę moich kompetencji i możliwości dołożę wszelkich starań, by dopilnować tej sprawy. KGHM to dobro naszego społeczeństwa, największy pracodawca i gwarant dobrego bytu tutejszej społeczności. W tym miejscu wspomnę o bulwersującej sprawie prywatyzacji szpitala w Lubinie. Niech lubinianie osądzą, do czego posunęły się władze starostwa. Ja milczeć nie mam zamiaru. Prywatyzacja szpitala to błąd i arogancja lubińskiej władzy.
Redakcja: Jak ocenia pan swoje szanse w wyścigu do fotela parlamentarzysty?
Tadeusz Maćkała: Cóż, jak zawsze staję przed wyborcami z otwartą przyłbicą i zaprezentowanym jasno i wyraźnie programem. Nigdy nie rzucałem słów na wiatr. Nie przedstawiam siebie jako cudotwórcy. Sam niczego nie dokonam. Jeśli udało mi się coś dobrego wymyślić i zrealizować, zawsze do tego potrzebowałem innych ludzi. I oni nie zawodzili. Kolejny raz poddaję się osądowi wyborców, licząc na ich zaufanie i głosy oddane na mnie 9 października. Cokolwiek się zdarzy, działać na rzecz Lubina i naszego regionu nie przestanę. Jestem przecież radnym powiatu. Na pewno nie stanę się maszynką do głosowania. Nigdy i bez wewnętrznego przekonania w żadnej koalicji, zwłaszcza że teraz jestem „samotnym, białym żaglem" z Teraz Lubin.
Redakcja: Dziękujemy za rozmowę.
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!