W maju na ekranach multipleksów Helios ponownie zagości Kino Kobiet. To uwielbiany przez widzów sieci cykl, łączący filmowy seans i... » ZUS zwróci nadpłacone ...
Firmy, które będą miały nadpłatę – dostaną pieniądze z powrotem, pod warunkiem, że do 20 maja rozliczą składki zdrowotne za 20... » Majowe nowości w kinac...
Nadchodzący tydzień to doskonała okazja do nadrobienia kinowych zaległości po majówkowych wyjazdach, zwłaszcza że w Heliosie zagoszczą aż ... » ZOO Lubin - Światowy D...
Ogród Zoologiczny w Lubinie zaprasza do wspólnego świętowania światowego dnia pszczół. Owady zapylające są bardzo ważne dla ... »
Data dodania: 06 października 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Dziwne wyroki sądów rodzinnych na Dolnym Śląsku. Dzieci cierpią, choć ich dobro jest najważniejsze.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w 15 minut - bez przesłuchania stron -
diametralnie zmienił wyrok w sprawie rozwodowej Bogusławy Węglewskiej.
Wbrew orzeczeniu z pierwszej instancji oraz zaleceniom Rodzinnego
Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Głogowie, zezwolił byłemu
mężowi jaworzanki zabierać trzyletniego synka Michała ze sobą. Rok
wcześniej psychologowie i pedagodzy z RODK sugerowali, że lepiej, by ze
względu na wiek chłopca i to, że wcześniej rzadko kontaktował się z
ojcem, do czasu osiągnięcia dojrzałości widzenia odbywały się w
obecności pani Bogusławy.
Sędzia Witold Franckiewicz, rzecznik Sądu Apelacyjnego we
Wrocławiu, wyjaśnia, że procedury rozpatrywania odwołania pozwalały
wydać wyrok bez konieczności słuchania świadków, a jedynie w oparciu o
akta sprawy z pierwszej instancji, nawet w 15 minut. - Kazano mi
wydawać dziecko człowiekowi, którego syn nie zna. Po tych wyjściach
Michałek zrobił się nerwowy, budzi się w nocy, moczy się - opowiada
pani Bogusława, pokazując zaświadczenia od psychologa i neurologa,
którzy prowadzą terapię malca.
Złożyła w sądzie wniosek o zmianę decyzji w sprawie kontaktów
chłopca z ojcem. Marcin - tato chłopca - mówi, że zależy mu na więzi z
synem. - Odkąd się urodził, chciałem, byśmy się mogli widywać -
tłumaczy.
W sprawie Pawła Dzikowicza z Legnicy, którego sąd umieścił w
pogotowiu opiekuńczym, konieczna była interwencja rzecznika praw
dziecka Marka Michalaka. To on doprowadził do wszczęcia procesu, dzięki
któremu chłopiec być może wróci do kochających go rodziców. Uważa, że
rodzinny dom to najlepsze miejsce dla dziecka.
- Chcę wierzyć, że każda decyzja sądu jest podejmowana w interesie dziecka - tłumaczy Marek Michalak.
Od początku roku RPD ma prawo występować przed sądem. Na 41 spraw,
które wszczął, tylko w jednym przypadku wnioskował o odebranie praw
rodzicielskich. 40 razy zabiegał o ponowne połączenie rodziny.
Za dużo spraw
- Zdaniem Beaty Ziętek, wiceprzewodniczącej Stowarzyszenia Sędziów
Rodzinnych w Polsce, błędom przy wydawaniu wyroków może sprzyjać
nadmiar spraw, które sędziowie rodzinni mają na głowie. Sprawy karne
kończą się na wydaniu wyroku. W sądach rodzinnych jest inaczej - wyrok
nie zamyka sprawy, bo towarzyszą mu orzeczenia wykonawcze, które
później trzeba nadzorować przez kilka lub kilkanaście lat.
Sędziowie rodzinni mają więc po 400-500 orzeczeń wykonawczych i
równocześnie kończą miesięcznie po 70-80 kolejnych spraw. To ogrom
pracy. Można by im ulżyć, zatrudniając więcej kuratorów sądowych i
asystentów, którzy mogliby się zająć np. porządkowaniem i wstępnym
przeglądaniem dokumentów (obecnie we Wrocławiu jeden asystent przypada
na 7-8 sędziów). Poza tym zdarza się, że w sprawach odwoławczych
orzekają sędziowie z sądów cywilnych, bez specjalnego przygotowania
pedagogiczno-psychologicznego, bo w sądach okręgowych nie ma wydziałów
rodzinnych (tak jest np. w Legnicy).
Piotr Kanikowski
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!