Dostajesz rentę rodzinną po zmarłym rodzicu i nie wiesz czy możesz dodatkowo pracować? Jest taka możliwość, ale trzeba pamiętać o limitach. Od 1 ... » Polska Miss Woj. Dolno...
kwietnia gościnnie w Haston City Hotel we Wrocławiu odbyła się Gala Finałowa Miss Nastolatek i Miss Województwa Dolnośląskiego 2024! ... » Włoska inspiracja na w...
Spaghetti, czyli słynny długi makaron trafił do Włoch z krajów arabskich, gdzie najszybciej opanowano technikę jego suszenia pozwalaj... » Efektywna produkcja i ...
Pomimo trudnego otoczenia makroekonomicznego, niestabilnych cen na rynku surowców oraz wysokiej presji kosztów, w KGHM w 2023 roku ... »
Data dodania: 15 października 2009 — Kategoria: Gazeta POLSKA
Wyrok na lekarza, który nie pomógł umierającemu człowiekowi.
Doktor Tomasz Sz. z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy
jest winien zgonu pacjenta, któremu odmówił zbadania i przyjęcia na
oddział - orzekł w środę sąd. Za nieumyślne spowodowanie śmierci
44-letniego Jarosława Gawora lekarz został skazany na rok pozbawienia
wolności w zawieszeniu na 3 lata. Nie orzeczono zakazu wykonywania
zawodu i może dalej pracować w szpitalu.
- Od dwóch lat doktor przebywa na bezpłatnym urlopie - mówi
Krystyna Barcik, dyrektor placówki. - Będziemy się zastanawiać, co
zrobić, jeśli zechce wrócić.
Do tragedii doszło 18 grudnia 2006 roku. Dr Tomasz Sz. pełnił
wówczas dyżur w izbie przyjęć legnickiego szpitala. Wśród wyjątkowo
licznych tego dnia pacjentów był Jarosław Gawor, przyprowadzony przez
matkę. Choć zdaniem sądowych biegłych mężczyzna był w bardzo ciężkim
stanie, Tomasz Sz. odmówił zbadania pacjenta. Kazał najpierw przynieść
skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. Halina Gawor zawiozła syna
do domu, ale po kilku godzinach, gdy pan Jarosław czuł się coraz
gorzej, wróciła z nim do szpitala. Doktor Sz. znów zażądał skierowania.
Pani Halina zabrała więc słaniającego się na nogach syna do lekarki
pierwszego kontaktu. Ta, przerażona jego stanem, wezwała karetkę, która
odwiozła pana Jarosława do szpitala. Dyżurny lekarz - ten sam, który
już dwa razy odmawiał pomocy - kazał mu czekać na korytarzu 2,5
godziny.
- Położyłam syna na łóżku koło izby przyjęć. Skulił się, nie mówił,
tylko bełkotał. Wymiotował. Biegałam do doktora Sz. co chwilę, błagałam
o pomoc. Aż mnie wyrzucił - opowiadała z płaczem pani Halina.
Nazajutrz w nocy Jarosław Gawor umarł.
- Według biegłych, schorzenie było tak poważne, że być może śmierci
nie dałoby się uniknąć. Ale jednocześnie biegli orzekli, że poprzez
szybką pomoc można było zminimalizować skutki wylewu, który nastąpił.
Pacjent powinien być przyjęty niezwłocznie, a odsyłanie go ze względu
na brak skierowania było błędem - mówił w uzasadnieniu wczorajszego
wyroku sędzia Kazimierz Chłopecki.
Tomasz Sz. nie pojawił się na rozprawie. - Ani doktor, ani ja nie
zgadzamy się z tym wyrokiem. Wniesiemy apelację - skomentował jedynie
jego adwokat Dominik Hunek.
Piotr Kanikowski
Wszystkie komentarze umieszczane przez uŃytkownikŃw i gosci portalu sa ich osobista opinia. Redakcja oraz wlasciciele portalu nie biora odpowiedzialnosci za komentarze odwiedzajÂących.
Subskrybuj nasz kanaĹ RSS!